+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Moim nowym doświadczeniem było odprowadzenie zmarłego na miejsce spoczynku. Obrzęd był dostosowany do miejscowego zwyczaju. I stacja miała miejsce w domu. Trumna ze zmarłym stała na środku pokoju. Dokoła niej siedziała rodzina, przyjaciele, znajomi. Rozpocząłem obrzęd pożegnania. Na około 30 zebranych do modlitwy włączyły się 3 osoby. Skończyłem obrzęd i zająłem miejsce wokół trumny. Chciałem w ciszy wznowić modlitwę. Zastanawiałem się, czy polecać Bogu zmarłego czy zgromadzonych. Ostatecznie zacząłem myśleć. Uświadomiłem sobie, że wszyscy jesteśmy równi, wykonani z tego samego materiału; przed każdym ta sama perspektywa, a jednak droga do Boga jakże różna. W moim odczuciu długo czekaliśmy na karawan. Swój brak cierpliwości studziłem myślą: spokojnie, przecież to Kazakstan! Otwartą trumnę wyniesiono na drogę przed samochód. Odmówiliśmy Anioł Pański i daliśmy znak, że można zamykać. Rodzina i bliscy zaczęli się żegnać ze zmarłym. Całowali go, obejmowali. Trwało to chwilę pomimo dwudziestu stopni mrozu. Rodziło się we mnie pytanie: czy wierzą w zmartwychwstanie? Czy jest w nich nadzieja życia wiecznego? Na cmentarzu poświęciłem grób, poleciłem w modlitwie zmarłego i udzieliłem błogosławieństwa. Wewnętrznie czułem, że bliskim zmarłego obca była jego droga. Ufam, że moja modlitwa zapewni zmarłemu zbawienie, a dla jego bliskich będzie pomocą w przełamaniu lodów w doświadczeniu Bożej miłości. Często wracam myślami do tego pogrzebu. To miejsce wydaje mi się być takim współczesnym Sychar, do którego przyszedł Jezus. Nie widziałem tam studni, ale czułem, że była w pobliżu ze względu na swoje znaczenie. Studnia jest z jednej strony miejsce, gdzie spotykają się ludzie, a z drugiej strony obrazem duszy człowieka. W biblijnym opowiadaniu (J 4, 1 – 26) ważny jest czas spotkania. „Było to około szóstej godziny”, czyli w samo południe. O tej porze słońce jest w zenicie, a promienie wpadają do głębi duszy i sięgają samego dna. Takie są rezultaty spotkania na adoracji. Promienie Jezusa pozwalają mi dotrzeć do głębi własnej duszy. Głębsze zobaczenie siebie wyzwala pragnienie, a zarazem świadomość wartości wody. Słuchaczowi tej perykopy nie może umknąć rozwój rozmowy; z płaszczyzny naturalnej przechodzi w płaszczyznę duchową. Ostatecznym owocem spotkania przy studni jest nowa podwójna świadomość: woda jest obrazem Ducha św., który czyni człowieka Christoforosem, czyli niosącym Jezusa, a także dzięki tej wodzie nie jest ważne to, co ja czynię, ale ważne jest to, co ja czynię z Nim