+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Wigilia Paschalna była jedyna w swoim rodzaju! Wielkość tego wydarzenia nie była podyktowana oprawą, ale ofiarą, jaką trzeba było podjąć. Proboszcz wyszedł z inicjatywą wyboru pełnej wersji liturgii. Chętnie się zgodziłem! Podczas Orędzia Wielkanocnego uznałem, że nie był to dobry pomysł. Zaczęło dokuczać ciepło. Kaplica jest mała, a była wypełniona po brzegi. Uświadomiłem sobie, że ta sytuacja nie może mnie pokonać. Zwróciłem swoje serce w stronę Słowa Bożego. Zauważyłem, że przejście ze śmierci do życia – było darem dla tak wielu ludzi, czasów, miejsc. Zachwyciło mnie życie udzielające się. Było tak bardzo odczuwalne i widzialne. Tak bardzo prosiło się przyjęcia. Na wiele sposobów byłem świadkiem obecności Bożego życia, ale czy byłem przyjmującym to życie. Udzieliliśmy Chrztu i I Komunii świętej. Życie objawiło się… Czy zauważyłem je w sobie? Chyba uchwyciłem. Po Wieczerzy miało miejsce poświęcenie pokarmów i śniadanie dla wszystkich. Podczas pałaszowania jajka uświadomiłem sobie, że jest ono symbolem nowego życia. Życie w sobie rozpoznaje się w patrzeniu, postawach, odniesieniach. Był jeszcze jeden odruch we mnie, który przypisuję życiodajnej mocy. Nie otworzyłem dobrze oczu, a już do moich uszu dotarł dźwięk telewizora i piłki do ping ponga. Było to potwierdzenie, że ministranci i młodzież, którzy zostali na noc, cieszą się życiem. Sytuacja stała się problematyczna, kiedy w kaplicy trwała adoracja, a oni trwali przy swoich czynnościach. Napomniałem ich. Kiedy wyszli do ołtarza, schowałem sprzęt do tenisa i nosiłem się z zamiarem zamknięcia sali telewizyjnej. Byłem w trakcie modlitwy, kiedy otrzymałem potwierdzenie dla słuszności reakcji, ale nie następstw. Analizowałem całą sytuację. Szukałem odpowiedzi na pytanie: Co dominowało w mojej reakcji? Miłość?! Troska?! A może złość? Nastrojowość? Słabość? Reakcja była czytelna, ale następstwa mogły być na nie korzyść. Od razu by skojarzyli, kto schował paletki. Z pewnością doszliby do wniosku, że ksiądz nie w humorze. Skończyłem modlitwę i poszedłem odkręcić następstwa. Rozpoznałem w sobie życie, które troszczy się, kocha nawet wtedy, kiedy wychowuje, napomina. Tyle ludzi wydaje się być zranionych przez wiarę. Nie uważam się za osobę, która nie dopuszcza się przewinień w tej materii. Moje szczęście jest podyktowane doświadczeniem mocy Zmartwychwstałego. Daję tyle, ile przyjmuję. Daję pięknie, jeśli pięknie przyjmuję.