Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek nie chciało mi się tak bardzo, jak dziś. To moje lenistwo dotyczyło wyjazdu do Oziornoje. Nie miał to być wyłącznie wyjazd służbowy. Zaplanowany został jako wycieczka z dziećmi.
Ta droga była dla mnie ofiarą. Największym szczęściem byłaby możliwość powrotu praktycznie przy każdym kilometrze w tamtą stronę. Gdyby nie ten obiad, który już wczoraj przygotowali dla naszej grupy ojcowie benedyktyni, pewnie nie zawachałbym się przełożyć tego wyjazdu. Nie chciałem zrobić im przykrości. To była jedyna myśl, która mnie trzymała. Sytuacja uległa całkowitej zmienie na miejscu, jak zawsze przy takich oporach. Czas podzielił się na benedyktynów i karmelitanki. Chwile były bardzo owocne. W drodze powrotnej wstąpiliśmy na huśtawki do o. Mariusza w Kellerowce. To była prawdziwa frajda dla dzieci.