+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Trudno powiedzieć, jakie uczucie towarzyszyło mi przed wieczorną katechezą. Dzień był dość bogaty. Rozpoczął się bardzo wcześnie rano w Astanie na adoracji.
Mało spałem, ale to też z własnej winy. Nie musiałem tak długo siedzieć z Andrzejkiem. Te spotkania od czasu do czasu w gronie kapłańskim bywają prawdziwą pokusą. Siedzi się bez ograniczeń, a potem płaci się kosztem czegoś. Dojechaliśmy do Schuchinska wczesnym przedpołudniem. Miałem nadzieję na małą dżemkę, ale czas ten pochłonęła gazetka i przygotowanie do wyjazdu na filię w Barowoje. Zrezygnowałem z celebrowania wspólnoty tuż po mszy z nadzieją na wcześniejszy odpoczynek. Byłem tuż przed domem, kiedy dowiedziałem się o dwójce młodych czekających już na katechezę. Zupełnie wyleciało mi to z głowy. W sekundzie zepsuł mi się humor. Nie obeszło się bez marudzenia. Rozdzieliłem funkcje (w tym jestem mistrzem) i powierzyłem I spotkanie studentom. Wygrała jednak myśl, że nie mogę ich tak zostawić. Nie byłoby żadnego odpoczynku przy takim niepokoju sumienia. Nawet nie wiem, skąd pojawiły się te dodatkowe siły. Katecheza była wyjątkowo udana.