+48 606 283 414 larafal@interia.pl

„Najbardziej zdradziecka, dzieląca i raniąca siła to ta, której używa się w służbie Boga. Przeraża mnie ilość osób «zranionych przez religię». Nieżyczliwe słowo czy osąd ze strony pastora lub księdza, krytyczna uwaga wygłoszona w kościele na temat czyjegoś stylu życia, odmowa zaproszenia do stołu, przyjścia do chorego lub umierającego oraz inne niezliczone przykrości zapadają w ludzką pamięć znacznie głębiej niż te przypadki odrzucenia, które dotyczą bardziej świeckich spraw. Tysiące rozwiedzionych lub żyjących w separacji kobiet i mężczyzn, wielu homoseksualistów i wszyscy ci bezdomni, którzy czuli się intruzami w domach swych braci i sióstr, odwróciło się od Boga, ponieważ tam, gdzie oczekiwali miłości, doświadczyli użycia władzy (H. J. M. Nouwen, Odnaleźć drogę do domu). Diagnozy ulubionego autora są jak lustro dla mnie. Przyznaję się przed sobą, że kiedy czytałem te myśli po raz pierwszy, to przykładałem je jak etykietka do innych osób. Ostatecznie zobaczyłem w nich siebie i swoje działanie. Ilu jest już zranionych przez religię w moim wydaniu? Czy „mała trzódka” nie zmniejszyła się jeszcze bardziej przez moją obecność? Czy nikt nie odszedł? Pewnie nie stawiałbym sobie tych pytań, gdybym miał masy wokół siebie. W poszukiwaniu odpowiedzi próbuję zajrzeć do własnego serca. Mam świadomość własnej słabości. Na ile nadaje ona ton moim działaniom? Na ile przyczynia się do poszerzenia kręgów «zranionych przez religię»? Odpowiedź kryje się pytaniu: Czy jestem człowiekiem władzy, czy bezsilności? Ludzie, którzy mają władzę, są niedostępni. Patrzę na Boga! On stał się bezsilny do tego stopnia, żeby nie móc jeść, pić, chodzić, mówić, bawić się czy pracować bez pomocy wielu ludzi. Widzę tu swoich przyjaciół i współpracowników. Patrzę na Boga! On stał się zależny od ludzi, aby wzrastać i żyć bez pomocy wielu ludzi. Co więcej, Bóg tak bardzo wyrzekł się siły, że realizację swojej własnej misji na ziemi całkowicie uzależnił od nas. Widzę tu te szalone ryzyko, które ponoszę w związku z podejmowanymi inicjatywami pastoralnymi i budowlanymi. Zależy mi, aby realizację własnej misji i misji Kościoła całkowicie uzależnić od ludzi. Przejście od siły, która jest przemocą, do mocy zrodzonej z bezsilności jest moim powołaniem. Jako istota zraniona jestem stale wystawiony na pokusę, aby pospiesznie i na chybił trafił chwytać każdą maleńką cząstkę władzy, jaką oferuje mi świat. Te skrawki władzy sprawiają, że człowiek porusza się jak marionetka na sznurkach. Widzę się w tej diagnozie, ale mam nadzieję, że będę umierał jako zdrowiejący. Czuję się wybranym w sercu Boga i przez pryzmat tego wybrania, dostrzegam wybranie innych.