+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Tam, gdzie jest Jezus – tam dokonuje się przełom! Ten przełom następuje właśnie wtedy, gdy On zbliża się do schodzących „w dół”! Poprzez zbliżenie Jezusa dokonuje się coś niezwykłego. On zadaje pytania nie dlatego, że nie wie, o czym rozmawiali uczniowie w drodze do Emaus, nie dlatego, że nie zna moich myśli, odczuć, ale dlatego, żebym sam powiedział, co się we mnie dzieje, abym usłyszał siebie wobec drugiej osoby, abym w ten sposób zdystansował się do swoich przeżyć. Tak też rozumiem swoją posługę, a szerzej miłość. Pozwalać ludziom, aby się wygadali. Tego rodzaju doświadczenie spotkało mnie dzisiaj. Stałym punktem niedzieli jest Cafe Internet, gdzie mogę porozmawiać z rodzinką. Obsługa jest kazaska. Z racji regularnych odwiedzin zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Dzisiaj zapytali o moją profesję. Odpowiedziałem, że jestem księdzem. Z dalszej rozmowy wynikło, że mają świadomość, kim jest ksiądz katolicki. W odpowiedzi przyznali się do swojej muzułmańskiej wiary. Rozpoczęła się rozmowa. Chłopak zapytał o Jana Pawła II, a ściślej o źródło, które czyniło go takim ciepłym, człowieczym i głębokim w odniesieniach do innych. Mówił, że nigdy nie spotkał „Papieża rzymskiego”, ale kiedy widział Go w telewizji, to imponował mu swoją postawą. W odpowiedzi powiedziałem, że to właśnie wiara czyni człowieka pięknym, czego On był potwierdzeniem. W tym momencie wyznał, że on bardziej ogranicza się do przeżywania wiary w swoim wnętrzu bez dodatkowych praktyk i być może w tym tkwi słabość skutecznego oddziaływania wiary na jego postawę i działania. Nic więcej nie musiałem dodawać, bo w mojej obecności odpowiedział sobie na własny problem. Pozostało mi uwielbić Boga, ponieważ poprzez moją obecność stanął na drodze tego młodego człowieka. Nic nie może być większą radością życia kapłańskiego, jak właśnie takie chwile. Nie chcę tutaj w niczym przekreślać aktywności kapłańskiej, ale zależy mi na oddaniu wewnętrznego przeżywania, usposobienia podczas każdego spotkania i działania. Skąd wiedza o słuszności takiego podejścia? Wystarczy przeanalizować przeżycia apostołów. W obecności Jezusa następuje wybuch emocji: „A myśmy się spodziewali” (Łk 24, 21). Ból nie pozwalał im „pójść dalej”. W ich relacji istnieje jedynie negatywne przesłanie; toną w pesymizmie. Mimo wszystko, to był bardzo ważny moment drogi. Jezus sam podprowadził ich do wypowiedzenia zalegającej w sercu goryczy. Pamiętam, że nieraz czułem się bezczynny, kiedy ludzie zaczynali płakać w mojej obecności, użalać się nad sobą, krzyczeć. Daremnie szukałem sposobów, aby im pomóc. Nie było we mnie świadomości, że proces uzdrawiania rozpoczyna się poprzez zgodę na to, aby wypowiedzieli się w sposób adekwatny do własnych przeżyć. Kiedy apostołowie „wyżalili się”, wylali gorycz, wówczas zaczyna mówić Jezus, a oni potrafią słuchać. On dokonuje diagnozy ich stanu ducha. Jego słowo zwraca uwagę nie na chorobę ich rozumu, ale serca. To ich schorzałe serce jest powodem takiego patrzenia na wydarzenia. Jezus mówi, że jest „nieskore do wierzenia”, czyli powolne, opieszałe, spóźnione. Choroba ich serca jest natury „teologicznej”: wierzą w Boga, ale nie potrafią otworzyć się na nowość Jego działania. Odbierają życie powierzchownie. Nie potrafią czytać wydarzeń głębiej. Potrzebują, żeby Ktoś na nowo wyjaśnił im nie tylko Pisma, ale także ich codzienność w świetle Pisma! Jezus używa pełnych życia słów, które skutecznie „reanimują” ich serca. Powyższe spostrzeżenia oddają kondycję serc, które spotykam, ale przede wszystkim kondycję mojego serca. Nie zawsze da się od razu przechwycić własne schematy i przyzwyczajenia, które przecież blokują człowieka na nowość i na to, co niespodziewane. To, co można zrobić dla siebie, to podchodzić do własnych poglądów z dystansem. Stawiając sobie pytania lokalizować źródło własnych decyzji i zamiarów, czy są pochodzenia Bożego, czy wynikają z własnych zranień i niedojrzałości. Najpiękniejsze jest w tym wszystkim to, że Jezus, chociaż oni jeszcze tego nie dostrzegają, przez słowo uzdrawia ich serca. Chociaż fizycznie są w drodze do Emaus, duchowo już zaczęli swój powrót do Jerozolimy. Owoc słowa ujawni się w swoim czasie. Ziarno już znalazło glebę i rozpoczęło bieg życia. Tu dochodzę do tego, co dzieje się w chwilach kryzysu, ciemnej nocy. Słowa Pisma stają się żywe, kiedy odczytuje je Jezus. On jest światłem, które pozwala widzieć i rozumieć to, co przecież już wcześniej czytali. W Nim każde – nawet najbardziej trudne – słowo, staje się powoli zrozumiałe. Jezus otworzył zamknięte przed nimi drzwi do objawionej prawdy. Wszystko zaczyna zmieniać się od chwili, gdy przez słowo Jezusa, zaczynają skupiać się na samym Jezusie. Cieszę się, że mogłem sobie tak jasno wszystko wyklarować. To z pewnością pomoże mi skuteczniej likwidować obszary nieświadomości bycia kochanym.