+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Czym żyję? Tęsknotą za pierwotną miłością? Jakiś czas temu doświadczałem głodu? Przyjechałem dla Ukochanej Eucharystii. Ile zostało z mojej misji? Bywa, że klękam do modlitwy i zaczynam myśleć, co jeszcze wyremontować. Przeraziłem się swoim stanem. Czekałem na moment odbicia, ale nie przychodził. Na horyzoncie mojego życia nie widziałem latarnii, czyli punktu zaczepienia, odbicia, orientacji. Przede mną rekolekcje kapłańskie, a już noszę pytanie: na ile będę w stanie je przeżyć, jeśli odbywają się w naszym domu. Dla tego typu przeżyć potrzeba miejsca, a tutaj każdy kąt kryje w sobie pokusę. Nie dałem się spanikować tej tęsknocie. Moje serce wymaga reanimacji, to oczywiste. Wiedzieć to jeszcze mało! Trzeba z wiedzy uczynić użytek. Skorzystałem z rekolekcji o Różańcu, które prowadziłem dla młodzieży w Oziornoje. W pamięci pozostała Ewangelia z piątku, ostatniego dnia naszych rekolekcji a zarazem święta upamiętniającego rocznicę poświęcenia katedry na Lateranie. W perykopie spotkałem Jezusa, który przy pomocy bicza robił porządek w świątyni. Bicz stał się obrazem Różańca. Modliwa ta jest sposobem na moje spustoszałe „ja”; pomocną dłonią dla stęsknionej duszy. Trwam w tej modlitwie już trzeci dzień. Wkorzystuję wskazania umiłowanego Jana Pawła II z listu o Różańcu. Zauważyłem, że modlitwa gasi pragnienia, plany i przynosi sercu pokój. Różaniec jest jak plaster miodu, okład na bolące, rozwydrzone miejsca. Najpiękniejsze w tej modlitwie jest spotkanie z Jezusem. Fascynuje mnie zatrzymanie przy Jego imieniu. To jest serce każdej „zdrowaśki”. Przed każdą tajemnicą czytam fragment z Pisma Świętego, a później powtarzam jakieś zdanie czy słowo zatrzymując się przy sercu. Zupełnie inaczej żyję, kiedy znam rytm Bożego serca.