+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Ból w prawym uchu wybija mnie z rytmu życia. Myślę sobie, że takie atrakcje stanowią powód do złożenia dodatkowej ofiary z siebie. Zaraz po tym przychodzi następna myśl: czy dam radę w ten sposób przeżywać swoją dolegliwość? Wychodzę z pragnienia i nie chcę poprzestać jedynie na pobożnym życzeniu. Zobaczymy, co przyniesie dzień. Rozpoczęło się intensywnie. Adoracja i Eucharystia w Szucińsku. Przede mną wyjazd do Barowoje. Przerwę poświęcam na przygotowanie niedzielnej homilii i wiadomości parafialnych w poszerzonej formie. W międzyczasie dzwonek do drzwi, którego nie słyszę. Goście nie dają za wygraną. Dzwonią na telefon. Okazuje się, że nasi dobrzy parafianie. Umarł ktoś z rodziny. Proszą, żebym przyjechał pomodlić się domu. Teoretycznie wiem, że takich sytuacji nie powinno się zaprzepaszczać. Rozmowę prowadziłem, jakbym chciał ich stracić. Nie odpowiedziałem konkretnie, ale zobowiązałem się dać konkretną odpowiedź po powrocie z filii. Pojechałem do domu zmarłej. Modliliśmy się wspólnie. Czytałem Ewangelię. Powiedziałem krótką homilię. Czułem, że wokół mnie jest sporo ludzi bez perspektywy życia wiecznego. Pogrzeby i śluby są polem dla ewangelizacji. Odczułem wewnętrzną radość, że owe stwierdzenie z wykładów znalazło przełożenie w praktyce. Nie wiem, na ile Bóg porwał ich serca. Ważne, że przez te kilka minut Bóg należał do nich. Wiara podpowiada, że tej przynależności nie da się ograniczyć do czasu i miejsca. Okoliczności odgrywają swoją rolę, ale nie oddają tej przestrzeni, jaka zawiązuje się między Bogiem i człowiekiem. Żegnając się zaprosiłem ich na modlitwę do Kościoła. Wstępnie zamówili Eucharystię w intencji zmarłej na siódmy i trzydziesty dzień po śmierci. Wieczorem otrzymałem jeszcze jedną radosną nowinę. Legalizacja domu zakończyła się dla nas pomyślnie. Można to skomentować w podwójny sposób: „Kończymy nadrabianie zaległości naszych poprzedników” albo „Sprawa doczekała się swojego czasu”. Jestem przekonany do tego drugiego stwierdzenia.