+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Dzisiaj odwiedziłem chorych w parafii. Towarzyszą mi bardzo mieszane uczucia: dobre i złe. Z jednej strony spotkałem chorych otoczonych miłością bliskich, dzieci, wnuków. Na obliczach tych osób malowało się szczęście, pogoda ducha, radość mimo ogromnego cierpienia w wielu przypadkach. Chyle czoła przed zdrowymi członkami rodziny. To lekcja szacunku, cierpliwości, wyrozumiałości, miłości. Ci ludzie obrali najlepszą część. Pewnie tak zdany egzamin jest świadectwem dobrego wychowania, ale i pięknego człowieczeństwa. Z drugiej strony spotkałem osoby porzucone, samotne. Mam przed oczami dziadka z Domu Starców. Trzymał nas za ręce i nie puszczał. Opowiadał o swoich dorosłych dzieciach, wnukach, prawnukach. Mówił, że przepisał im cały dorobek życia. I te słowa: pociąg odjechał, a on pozostał nikomu niepotrzebny! Słuchając tego miałem serce pełne złości na jego rodzinę, która cieszy się ciepełkiem, które im przepisał i nie przejmuje ich cierpienie ojca, dziadka. I tak sobie pomyślałem, że księżom to łatwiej, bo już teraz wiedzą, że starość spędzą w Domu Emerytów, ale ojcom, dziadkom za życia coś takiego nie przechodzi do głowy, bo rodzina, dzieci, wnuki… a powinno!!!