Budowa pochłania sporo czasu. Czasami ma się wrażenie, że wymierność wysiłku jest nieproporcjonalna do efektów.
Takie uczucie towarzyszyło mi w dniu dzisiejszym. Dopołudnie spędziłem w Kokszetau, co jak się okazało było zupełnie niepotrzebne. Takich działań będzie więcej. Trzeba się uzbroić w cierpliwość. Zaraz po obiedzie wyruszyliśmy ze studentami do Astany na nocną adorację. Tym razem na dwa samochody. Zabrały się z nami także siostry, które jutro wrócą do Polski. Według pierwotnego planu tym samolotem miały dotrzeć Beata i Elżbieta, ale sytuacja uległa zmianie z przyczyn niezależnych. Dzień zdominowały kilometry. Czas na ich pokonanie wypełniła wspólna modlitwa, rozmowy…