+48 606 283 414 larafal@interia.pl

„Ilekroć Jezus o coś prosi, ludzie stają się wyjątkowo ostrożni i zważają na mnóstwo rzeczy – ale kiedy to świat prosi, sprawy idą tak prędko.” (bł. Matka Teresa) Ostatnimi czasy miałem okazję przekonać się o prawdziwości tych słów. Za sprawę Jezusa śmiem uważać misyjny wymiar Kościoła. Sam Jezus modli się o robotników na swoje żniwo! Oznacza to, że prosi o nich nas i poprzez nas. Nawet biskupi stają się wyjątkowo ostrożni i zważają na mnóstwo rzeczy przy podejmowaniu tego rodzaju decyzji. Znam dwóch kapłanów, którzy wykazali gotowość podjęcia posługi na misjach. Przy tej nadmiernej ostrożności zastanawiam się, jak wygląda miłość takiego przełożonego chociażby do Eucharystii, kiedy swoim słowem decyduje o esse Jezusa pod osłoną Ciała i Krwi dla pragnących tego sakramentu. Czym mierzyć miłość do Eucharystii, jeśli to ja odcinam komuś dostęp do łaski wierząc jednocześnie, że „jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6, 52)? Jak w tej sytuacji można kontynuować modlitwę o powołania misyjne? Jeśli przy wspomnianej ostrożności miałaby miejsce kontynuacja tego wołania, to taką modlitwę można uznać za faryzejską. Trzeba się modlić o pierwszą miłość i rozsądek dla odpowiedzialnych za wspólnoty Kościoła.