Cud w Kanie Galilejskiej doprowadził mnie tym razem do nowych odkrywczych refleksji. Do tej pory skupiałem całą swoją uwagę na „winie”, które w Piśmie świętym jest symbolem miłości. Mówiłem zwykle, co się nawet trochę utarło: „Byli na początku drogi bez najważniejszego elementu scalającego, bez fundamentu, jakim jest miłość”.
Posługiwałem się często przykładem o proszku do pieczenia z bykowinskiej fary. Tym razem odkryłem zupełnie coś nowego. Jezus czasowość przemienia w wieczność. Radości ziemskie podporządkowuje niebieskim. Można w tym porządku sklasyfikować wszystkie wymiary życia. Ta Ewangelia uwalnia nas od zmienności, a umacnia w stałości. To przesłanie wymaga od nas pewnej aktywności. Myśleć o tej Ewangelii w ten sposób mogę dzięki kluczowym informacjom. Przy zawieraniu małżeństwa nie można powiedzieć o szafarzach tego sakramentu (nupturientach), że nie mają wobec siebie miłości. Czas jednak pokazuje, że mają ją na jakiś czas. Spostrzeżenie Maryi: „nie mają wina” każe myśleć o miłości na jakiś czas. W tej perykopie pojawiają się pewne dodatkowe elementy, które pośrednio podkreślają ułomność człowieczej natury, a więc tym samym zdolność budowania wyłącznie przy udziale własnych sił i zdolności. Najpierw stągwie. Pojemniki te nigdy nie służyły do przechowywania wody do picia. Była w nich woda, którą myto ręce. Jezus wykorzystuje pojemniki, które służyły do celów rytualnych i higienicznych. Pokazuje tym samym, że nie jest mu obca ludzka słabość i nieczystość, a siła z niej płynąca może stać się czymś pożytecznym i dobrym. Oczyszczenie prowadzi do miłości! Zastanawiająca jest też liczba sześć. Dla Żydów oznacza niedoskonałość. Dla pełni brakuje tylko jednego. Przypomniała mi się tutaj przypowieść o bogatym młodzieńcu, który wypełniał wszystkie przykazania, ale dla wypełnienia woli Bożej zabrakło mu jednego. Bez przemienionego wina, bez miłości, ciągniemy bez tego jednego. W tym wyraża się właśnie zmienność, z której Jezus leczy każdego z nas. Myślałem o tej Ewangelii tuż po nocnej adoracji. Wszyscy wróciliśmy bardzo zadowoleni. Każdy przeżył ją na własny sposób. Nie wszystkich stać na jakąś głębszą refleksję, ale w jednym przypadku nie obyło się bez tego rodzaju doświadczeń. Każdy potrzebuje Kany!