+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Pojechaliśmy na filię. Tuż przed Eucharystią okazało się, że nie ma księgi z formularzem i czytaniami. Korzystaliśmy z tekstów ostatniej niedzieli stycznia. Przy podejmowaniu decyzji były dwa warianty: wrócić na placówkę po aktualny tekst albo zostać przy tym, co było. Wybrałem to drugie. W myślach wyjaśniłem sytuację: „W końcu to kraj misyjny”. Już wcześniej na filii zdarzyła się podobna sytuacja, tyle że z szatami liturgicznymi. Siostra zakonna myślała, że wszystko jest na miejscu, a nie było. Skończyło się na tym, że celebrowałem Eucharystię w sutannie i stule. Kiedy dzieliłem się przeżyciami, usłyszałem: „W końcu to kraj misyjny”. Nie daje mi to spokoju, ponieważ wiem, że nie tędy droga. Misyjny nie znaczy, że pozwalamy sobie na bylejakość. Jest w nas wiele troski o przestrzeganie norm liturgicznych, dbanie o stan szat i przedmiotów, a jednak przy tego typu sytuacjach wybieramy ustępstwo za cenę niegodziwości. A może należało wrócić się po brakujące rzeczy i dać sobie i innym dobrą lekcję. Przeżywam to, bo tu w końcu chodzi o moją Ukochaną. Mam nadzieję, że trzeciego razu nie będzie, a jak będzie, to napiszę, jak było.