+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Nie spodziewałem się, że kuracja będzie przebiegać pośród tak wielu zajęć. Odpoczywałem w Polsce, a tutaj czas pracował na mnie i nagromadził wiele spraw do uporządkowania. Na szczęście, sterty papierów już prawie nie widać. Widok rachunków i korespodnecji na początku paraliżował, ale dzisiaj mam to za sobą. Odczuwam wewnętrzną radość, kiedy mam świadomość, że coś się finalizuje. W życiu człowieka ciągle się coś zaczyna i kończy. Różne są te początki i zakończenia. Jedne i drugie bywają smutne i radosne. Zaczyna się entuzjazmem, kończy się fiaskiem. Zaczyna się beznadziejnie, kończy się wspaniale. Ze wszystkim tak bywa. Od codzienności począwszy, na życiu skończywszy. Prawdą jest, że człowiek ceni sobie szczególnie to, co kosztuje, wymaga. Można powiedzieć, że w taki sposób człowiek się realizuje, spełnia. Choroba jest wyzwaniem! Codzienność również! Przeżywanie dnia z miłością – oto wyzwanie codzienności. Rewiduję ten czas z pozycji finału. Po drodze było różnie. Nie zawsze miałem pojemne serce. Doświadczenie finału może stać się doświadczeniem drogi. Pojemność serca nie zależy od nawierzchni czy poziomu nachylenia, ale od bycia w relacji. Świat wokół zdaje się pędzić po drogach. Zatrzymanie dla tej formy życia oznaczą przegraną, upadek. W tym jednak przypadku życie to nie bycie! Życie określa horyzont, a bycie określa wertykalność. Czym jest życie bez odniesienia? Wertykalność gwarantuje pełny-zont. „Wielką, tajemniczą przepaścią jest człowiek, o Panie! Ale łatwiej zliczyć jego włosy niż poruszenia serca” (św. Augustyn). Kuruj serce!