+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Z samego rana zależało mi, aby ofiarować modlitwę w intencji parafii. Wiele różnych spraw odwlekało realizację tego pragnienia. Na szczęście zdążyłem przed obiadem. Wieczorem pojawiła się trudność, która zawiesiła na moment relację z Bogiem. Chciałem iść pospacerować, ale nie mogłem wyjść z domu z powodu zamkniętych drzwi. Najpierw żartowałem z siebie, że jestem „więźniem Szczucińska”. Na żartach się jednak nie skończyło. Zacząłem wygarniać Bogu, że chciałbym się czuć tutaj jak w domu, a nie we więzieniu. No i posypała się cała litania: że nie mam środka lokomocji, że nie wiem, czym się mam tutaj zajmować, że te trzy lata wytrzymam… Każda tego typu myśl dołowała mnie coraz bardziej. Chwyciłem „skuteczne lejce” (różaniec), które zaczęły przywracać moją zachwianą równowagę duchową. Przypomniało mi się, dlaczego ja tutaj przyjechałem? „Żeby moja Ukochana (Eucharystia) nie czuła się samotna”. Z pamięci przywołałem wspomnienie o jednym misjonarzu. Po roku posługi w Kazakstanie postanowił wracać do kraju, bo jak stwierdził nie zrealizował się tutaj pastoralnie. Abp Jan Paweł Lenga dziękując mu za posługę, powiedział: „Najpiękniejsze jest to, że każdego dnia sprawował ksiądz Eucharystię”. Na kanwie tego przykładu pomyślałem o sobie. Najważniejszy moment dnia to Eucharystia. W tym dziele upatruje istotę swojej posługi. Poczucie domu nie wynika z posiadania kluczy od drzwi wyjściowych, ale posiadania eucharystycznej miłości. Nagle zobaczyłem, że tutaj więcej mam niż w Kokszetau. Kaplica znajduje się w tym samym budynku, i w przysłowiowych „laciach” można schodzić do niej o każdej porze dnia i nocy. Pod koniec przechadzki wpadłem na pomysł, którego realizacja dała mi poczucie szczęścia i spełnienia. Zszedłem do kaplicy, by przygotować niedzielną homilię. W seminarium uczyli, że kazania powinno się pisać na kolanach. Po trzech latach kapłaństwa mogę powiedzieć, że przygotowałem homilię. Nie oznacza to, że wcześniej nie przygotowywałem się do kazań. Wspaniałe było działanie w intymności z Panem. Kaplica nie była biurem, ale miejscem kapłańskiego usynowienia.