+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Jesteśmy pobudzani do tego, by robić coś, aby się zrealizować. Zrealizować się w działaniu to w rzeczywistości stać się tym, czym chcemy. Jestem, by tak rzecz, dziełem własnych rąk. Ostatnim czasy odczuwam jakąś ułomność własnego działania. Nie zawsze w centrum mojej posługi znajduje się człowiek, a jakieś dzieło. Z radością przeżywam te wszystkie sytuacje i spotkania, gdzie załatwienie czegoś było „przy okazji”, zwłaszcza wtedy, gdy stanowiło jedyny cel pojawienia się w jakimś miejscu. Stanowiło cel, ale nie sens. Każde działanie ma swój cel. Sensem działania jest jednak jakaś wartość. Jeśli tą wartością nie jest bezpośrednio człowiek, to jest nią miłość, z jaką powinienem podejmować posługę, pracę… Ministranci zastają mnie zajętego w pokoju i pomimo ich przyjścia, pozwalam sobie być zajętym, stwarzać wrażenie zajętego. Jestem dziełem własnych rąk, a więc jestem człowiekiem zajętym, zmęczonym, spragnionym „samotnej wyspy”… Tego się nie da pogodzić z miłością, która wewnątrz mnie upomina się o tego człowieka. Uznałem się za zajętego, ale przez cały czas czułem się niespokojny z powodu własnego zajęcia.