+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Jedzenie przeszkadzało mu uzyskać jasność umysłu (o św. Janie Vianney-u). Coś wiem o tym? Nie tyle o tym, jak zabiegać o jasność umysłu, ale o tym, co przeszkadza tej jasności. W poście jestem czystym teoretykiem. Mało poszczę! Nie naruszam zasad przyjętych w Kościele, ale nie można tego nazywać postem. Proponowany przez Kościół post jest wersją dla minimalistów i tu jestem minimalistą. Zauważam u siebie prawidłowość: „Człowiek zły to człowiek głodny, człowiek pojedzony to człowiek zmęczony”. Głód nie powoduje we mnie pozytywnego ładunku. Wyłażą wówczas różne świństwa. Widzę je i potrafię nazwać. Przyjmowanie posiłków przechodzi w zmęczenie, które trzeba uśmierzyć „lekturą ojców Kościoła” (sjesta). W tym temacie najgorzej miewam się w soboty. Przeważnie moim pierwszym posiłkiem jest obiad, który pałaszuję w pośpiechu, żeby zdążyć na filie, a i tak często się spóźniam. Jasność umysłu jest stałym przedmiotem moich sobotnich marzeń. Mam zapotrzebowanie na jasność umysłu na czas kazań i przygotowywanie się do nich. Umysł lepiej się miewa, kiedy rezygnuję z obiadu.