+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Dzisiaj przeżywaliśmy rekolekcje parafialne. Na zaproszenie odpowiedziało 13 osób. Być może byłoby więcej, gdyby nie „pracująca niedziela”. Przyjęliśmy inną formę rekolekcji od dotychczasowej. Zaobserwowałem, że rekolekcje odbywają się według modelu polskiego. Wyznacza się trzy dni i podczas Eucharystii albo po niej mają miejsce nauki rekolekcyjne. U nas jest mała wspólnota, ok. 80 osób (parafia i trzy filie). Zaprosiliśmy parafian do udziału w dniu skupienia. Myślę, że dla naszej wspólnoty w obecnej chwili to najlepsza forma. Rozpoczęliśmy od adoracji Najświętszego Sakramentu, potem Eucharystia, spotkanie w grupie, obiad, konferencja, rozmowa tematyczna, modlitwa rozważaniami. Przypadło mi w udziale prowadzenie spotkania w grupie. Atmosfera była niepowtarzalna. Refleksje przepajało głębokie rozumienie tematu. Mówiliśmy o Eucharystii jako misji. W ostatniej części spotkania jedna z babuszek wyraziła swoją wdzięczność za naszą obecność. Tym sposobem doprowadziła do lawiny wypowiedzi. Ktoś inny dodał, że ludzie w Kazakstanie byli w trudniejszej sytuacji jak np. wierni w Polsce. „Nie było księży, modlitewników, Pisma Świętego. Byliśmy jak wrony. Czyhaliśmy na wszystko. Jak się pojawiła jakaś modlitwa, tekst, od razu przepisywaliśmy jeden od drugiego”. „Z nami trzeba postępować nie jak z 8 – latkami, ale jak z 4 – latkami. Mamy poważne braki”. Słuchałem tych wypowiedzi z wielką uwagą. Gdzieś tam w moim wnętrzu mieszały się uczucia. Z jednej strony wstydziłem się przed samym sobą za chwile, kiedy czułem się na tej ziemi oszukany, wyrolowany. Było tak wtedy, kiedy nikt nie przychodził na Eucharystię. A potem myślałem o diecezjach, które nie mają braków w szafarzach sakramentów i o samych kapłanach, kolegach, dlaczego nie potrafią zostawić wszystkiego na jakiś czas i przyjechać, żeby być. Do ciekawych momentów dnia skupienia należał również obiad. Okazało się, że ci ludzie mało się nie znają, a mają wspólne korzenie. Wspominali, że nigdy nie było podobnej okazji, żeby tak dłużej pobyć ze sobą. Czy Kościół nie jest właśnie od tego, żeby gromadzić, jednoczyć ludzi? Od modlitwy się rozpoczyna, ale owe zadanie sięga także tych powszednich wymiarów ludzkiego życia. Nie miałem możliwości uczestniczyć we wszystkich punktach programu, bo trzeba było pojechać na filię. Do moich zadań należało jeszcze odwiezienie parafianek z Баровом. Cieszę się, że frekwencja z wiosek, które obsługujemy – była prawie stu procentowa. W drodze powrotnej babuszki dzieliły się wrażeniami. Były zachwycone! Jedna wyznała, że podczas adoracji zaimponowała jej cisza. Wówczas wróciła myślami do Kościoła Nowo-apostolskiego, gdzie uczęszczała przez dwa lata, kiedy nie było katolickiej kaplicy. Obiecaliśmy sobie z proboszczem, że to porównanie musimy koniecznie powtórzyć biskupowi. Z tego typu egzotykę spotykamy u większości naszych wiernych.