+48 606 283 414 larafal@interia.pl

„Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną” – ojcowie Wschodu piszą, że tą krótką modlitwę należy odmawiać dziennie od 300 do 12 000 razy. Cel praktyki zmierza ostatecznie do zharmonizowania oddechu i rytmu serca z odmawianymi słowami tak, żeby praktyka przerodziła się w modlitwę wewnętrzną. Dzisiaj odmówiłem te słowa ok 1000 razy, nie to jednak uważam za osiągnięcie. Zauważyłem natomiast, że ni stąd, ni zowąd poczułem jakiś ciężar, niemoc i ponure myśli, który jednocześnie miały smak słodyczy. Towarzyszyło temu obiektywne, wręcz prawdziwe spojrzenie na siebie i własne życie. Byłem w stanie realnie, zdrowo ocenić wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości; nie pełniąc przy tym roli sędziego, oskarżyciela czy adwokata dla kogokolwiek. To było właśnie sedno owej słodyczy: jasna ocena faktów, nie zaś osób. Zastawiałem się przez jakiś czas nad ową pociechą i doszedłem do wniosku, że ta prosta modlitwa odbudowuje wartość samego siebie. Dzieje się tak dlatego, że patrzymy na siebie oczami samego Boga. Jego spojrzenie zakotwicza się w naszym sercu. Świadomość bycia umiłowanym nie jest pustym słowem, czy jakimś sloganem, staje się rzeczywistością serca. Ciężar, niemoc i ponure myśli nie mają miejsca w sercu przepełnionym miłością Boga. Ta miłość wypiera to, co jej zwyczajnie nie odpowiada. Jest to proces, który nazywamy oczyszczeniem. Ten proces towarzyszy człowiekowi na przestrzeni całego życia, ale w początkowym etapie modlitwy jest stałą, czasami jedyną słodyczą.