+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Antyfona wezwania z Liturgii Godzin wzmogła we mnie oczekiwanie narodzin. Na wieńcu adwentowym zapłonęły cztery świeczki, a więc byłem w pełnej gotowości. Miałem „swój pomysł” na Boże Narodzenie, ale nic z tego nie wyszło. Otóż umówiłem się ze studentem na katechezę, o czym wspominałem. Niestety nie przyszedł! Czekałem kwadrans. Ten czas wypełniłem modlitwą różańcową w jego intencji. Skoro wcześniej usłyszał wołanie Boga, to teraz dzięki wznoszonej modlitwie, wzmoże się na nowo w jego sercu. Po raz pierwszy w życiu czekałem na człowieka. Może wcześniej bywały podobne sytuacje. To oczekiwanie wyraźnie przeżywałem. Bardzo chciałem, żeby przyszedł. Myślałem sobie, że Bóg przy moim udziale zasieje w nim ziarno miłości. Wyobrażałem sobie, że to będzie najlepsza forma narodzenia. Tak się nie stało! Odchodziłem jednak od okna z pewnością, że jeszcze będzie mi dane spotkać tego młodego człowieka. O 19.00 rozpoczęliśmy wigilię. Miała miejsce we Wspólnocie Błogosławieństw. Było sporo zaproszonych gości. Modlitwa. Opłatek. Życzenia. Wieczerza. Ze względu na Eucharystię w Wołodarowce, byłem zmuszony przerwać celebrowanie wspólnoty. Droga zajęła nam półtorej godziny. W samochodzie odmówiliśmy koronkę do Miłosierdzia Bożego, a w drodze powrotnej radosną część Różańca. W modlitwie polecałem ludzi tamtejszej parafii, a także bliskich z rodziny i przyjaciół. Warunki na wiosce są bardzo skromne. Liturgia była recytowana, a kolędy – powiedzmy, że według proponowanej w nutach linii melodycznej. A jednak miałem wrażenie, że te warunki oddawały scenerię, jaka miała miejsce podczas narodzin Jezusa opisanych na kartach Ewangelii. Po mszy spotkaliśmy się na krótko przy stole. Było bardzo radośnie. Do Kokszetau przyjechaliśmy na koniec Pasterki. Była okazja, żeby złożyć życzenia parafianom. Po Eucharystii wziąłem udział w modlitwie prowadzonej przez Wspólnotę Błogosławieństw. Jezus pod postacią Eucharystycznego Chleba nawiedził trzy stajenki, przy którym śpiewaliśmy kolędy i uwielbiali Boga za dar miłości. Dla mnie jeden z momentów był jeszcze szczególny. Telefon od przyjaciół odebrałem w garażu. Rozpoczęli od śpiewu kolędy. Ostatecznie zaśpiewaliśmy razem trzy kolędy. Dla mnie było ważne, że po polsku. Stałem oparty o busa i radowałem się z narodzenia Pana. Nasze czuwanie przy Nowonarodzonym przybrało postać modlitwy tańcem, śpiewu. W tym duchu trwaliśmy do białego rana.