+48 606 283 414 larafal@interia.pl

W Kościele jest większa potrzeba ludzi o dojrzałych osobowościach niż świętych.
Czy to, co robię, kształtuje moją osobowość. Czy jestem miękki dla Słowa Bożego? Czy daje mu się kształtować?
Warto wyobrazić sobie naszą osobowość jako struktura. To są przekonanie, wiedza, emocje, potrzeby. Jest ważny element – moje decyzyjne JA. Twarde jądro mojej osobowości to właśnie „JA decyzyjne”. To jest epicentrum moich aktów moralnych, wyborów.
Nasza osobowość dostosowuje się do warunków zewnętrznych. Kiedy człowiek przystosowuje się do nowych warunków, rozwija w sobie gamę różnych zdolności. Staje się kreatywny. To nazywa się wtedy dojrzałym przystosowaniem się do miejsca, gdzie jestem.
Moja dojrzałość jako osoby.
Przejawia się w tym, im bardziej jestem samodzielny, autonomiczny w swoim zachowaniu. Mam swoje poglądy, swój świat, swoje przekonania. Nie owijam się wokół kogoś. Wypracowuję swój własny świat i według tego świata postępuję.
W przypadku Jezusa – w relacji z Ojcem był dziecięcy, ale w relacji do ludzi był niezależny. Jeśli ktoś nie potrafi stawać jak dziecko wobec Ojca, nie potrafi być dojrzały w relacjach z ludźmi. Ten rodzaj samodzielności pomaga mi tworzyć jakieś plany. Tego typu niezależność społeczna i zależność od Boga, sprawia, że mogę czuć się wolny od zależności społecznej np. przebywając w więzieniu. Wtedy mogę wypracowywać własne plany, nie mijać się ze sobą. Nie można wchodzić w autonomię od Boga i zależność od ludzi. Brak samodzielności sprawia, że nie umiemy sprzeciwić się własnym pragnieniom, potrzebom. Teraz nie jestem w więzieniu, a nie jestem wolny. Jeżeli jestem zależny od czyiś opinii, to wtedy to manipuluje mną. I tu łatwo się minąć z własnym życiem.
Druga ważna cecha naszej osobowości – tym bardziej jestem dojrzały, im bardziej innych i siebie umiem traktować jako osoby. Jako dzieci traktowaliśmy ludzi instrumentalnie. „Znajomość z tą osobą przyda mi się do czegoś.” Traktowanie ludzi jako dystrybutorów. To nieosobowe traktowanie rzutuje na wszystkie obszary życia. Nasza dojrzałość to traktowanie innych jako osoby, w tym także i siebie.
Co do tego braku osobowego traktowania osób, to jest to także nieosobowe traktowanie Boga, relacji z Nim. Taki człowiek idzie do spowiedzi jak na myjnie bezdotykową.
Kapłaństwo to powołanie nie do funkcji, ale do relacji. Jak ma wyglądać relacja, jeśli Jezus nie jest dla mnie osobą?
Dlaczego dojrzałość oznacza coraz większą wrażliwość na drugą osobę? To rodzi w nas empatię i wrażliwość na innych. Jeśli nasza dojrzałość to traktowanie innych jako osoby, to rodzi się w nas potrzeba udzielenia im bezinteresownej pomocy. To przygotowuje nas do coraz większej zdolności dźwigania z innymi ciężarów życia. Nie będę chronił w takich momentach swojego tyłka z tego powodu, że jest mi ciężko. Dojrzały człowiek to ten, który potrafi zamienić się miejscami. Ubranie czyiś butów sprawia, że rośniemy w naszej dojrzałości.
Cztery drogi tego przejścia:
od zależności do niezależności – nie chodzi o dominację;
od zasady przyjemności do zasady wartości – dzieci kierują się przyjemnościami, my mówimy, że przyjemności nie są złe, ale nie muszą być zaspokojone.
od chaosu emocji do organizacji emocji – wychowanie tego, co nosimy w sobie. Dojrzały człowiek wie, kiedy może być spontaniczny, ale kiedy musi być ostrożny.
wgląd w samego siebie – my jesteśmy dojrzali, im bardziej mamy wgląd w to, czego się boimy; dlaczego robimy to, co robimy? Dlaczego nie robimy tego, czego nie robimy? Jeśli nie mamy wglądu w samego siebie, to jak możemy mieć siebie, nie mając zaś siebie, jak możemy dać siebie.

Pytania: Łk 9, 57 – 62 Fragment o gotowości, dojrzałości…

«Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!». Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć». – nora dla lisa, gniazdo dla ptaka to symbol ciepełka, Jezus mówi mu, że jeśli chcesz pójść za mną, to musisz być wolny od oczekiwań, że będziesz miał swoją norę i gniazdo. Czy jestem wolny od matczynych potrzeb?
Do innego rzekł: «Pójdź za Mną!» Ten zaś odpowiedział: «Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!». Odparł mu: «Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże!» – pogrzeb taty to jest kulturowa powinność. To jest symbol ludzkich powinności, wynikających z jakieś umowy, tradycji, żeby się nie dać temu zdusić idąc za Jezusem. To jest relacja umarłych – zostaw umarłym grzebanie umarłych. To nie jest czas, żeby się dać pogrzebać. Absolut jest tylko jeden, jest tylko jedna powinność.
«Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu!». Jezus mu odpowiedział: «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego» – kto przykłada rękę do pługa… relacja do przeszłości… jeśli ten dom mnie determinuje… to jest to wieko trumny… to zamyka mnie na przyszłość. Jeśli determinuje mnie przeszłość, to nie mam przyszłości. Czasami warto się obejrzeć, iść na terapię, natomiast nie może to być nieustanne determinowanie mojej przyszłości przez moją przeszłość.
Czy któraś z tych osób nie jest we mnie? Osoba zduszona powinnościami ludzkimi?