Ewangelia ze wspomnienia Matki Bożej Bolesnej. Ewangelia, która czyni nas uczestnikami najważniejszego wydarzenia w dziejach świata – odkupienia, jakie się dokonało na Golgocie. W tym wydarzeniu wyjątkowym, jedynym, wśród uczestników jest też bardzo młody człowiek; wtedy, kiedy stał pod krzyżem miał lat 20; człowiek, któremu było na imię Jan. Od ludzi młodych można się bardzo wiele nauczyć. I może taka jedna lekcja do odrobienia, która płynie już wprost z przesłania usłyszanego Słowa.
Dojrzałość jest w relacji! Dojrzałość kapłańska jest w relacji. Dojrzałość chrześcijańska jest w relacji. Nie ma relacji, nie ma dojrzałości. Ta relacja Jana do Maryi nie jest jednowymiarowa. Można by pomyśleć przez chwilę, że Janowi jest zadana taka oto sytuacja – umierający Jezus zostawia mu swoją matkę pod opiekę. A więc, że ta relacja tak naprawdę na tym polega, że Jan ma się zająć samotną wdową. Taki jest w tym momencie status Maryi. Józef nie żyje, Pan Jezus był jedynym synem Maryi. Samotna wdowa, więc Jezus szukał kogoś, kto by się nią zaopiekował. Nie, to nie jest taka relacja. Ona jest w dwie strony. Zanim Jan się zaopiekuje Maryją, musi się stać jej synem. Pierwsze, co Jezus mówi z krzyża, to mówi do matki. I tak, żeby to Jan słyszał: „Niewiasto, oto syn twój”. Potem dopiero do niego: „oto matka twoja”. Zanim weźmie Ją w opiekę, musi się stać Jej dzieckiem. To jest moment wyjątkowy na Golgocie. Ten Jan, który stoi na progu dojrzałego życia, on się znowu musi narodzić. Musi się narodzić z innej matki. Tym bardziej to rozumiemy, kiedy sobie uświadomimy, że Jan stał pod krzyżem obok swojej biologicznej matki. Obok krzyża Jezusa stały matka Jego, siostra matki jego, Maria, żona Kleofasa i Maria Magdalena. Siostra matki Jego to jest Salome, matka Jana i Jakuba. Może dlatego Jan wyszedł na tę Golgotę, może dlatego że było mu raźniej, może prowadziła go tam jego własna biologiczna matka. I teraz stoi koło niego. Ta naturalna matka, ta, która go zrodziła do życia, słyszy naraz te niesamowite dwa zdania Jezusa, które ustanawiają relacje dziecięctwa, macierzyństwa między jej synem a Maryją.
Jan się musi narodzić z Maryi, jeśli chce wziąć za nią odpowiedzialność. To brzmi może abstrakcyjnie do momentu, kiedy sobie uświadomimy, że Maryja na Golgocie jest tak naprawdę figurą i syntezą całego Kościoła. Maryja jest Kościołem na Golgocie. Maryja jest w tym sensie matką, z której my wszyscy się rodzimy na Golgocie. Ona przyjmuje życie, które pochodzi od Boga i przekazuje je wszystkim. Jest pośredniczką tego życia, które dzięki śmierci Jezusa Bóg Ojciec na nowo przekazuje ludzkości. Na Golgocie rodzi się nowa ludzkość. Oczywiście Jan weźmie za ten Kościół odpowiedzialność, bo jest apostołem, ale zanim stanie się apostołem w mowie, czynie, działaniu, zanim dopełni braki udręk Chrystusa dla dobra jego ciała, jakim jest Kościół, musi być jego dzieckiem, musi się z niego narodzić. I to jest lekcja, którą każdy z nas codziennie musi odrabiać. Dojrzałość jest w relacji z Maryją. Amen.