+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Myślą numer jeden jest wciąż „kochać bliźniego miłością Jezusa”. Jedną z form tej miłości jest znoszenie błędów innych. Przypominają mi się wykłady z ks. prof. Stanisławem Pisarkiem, podczas których poznałem greckie słowo hypomone – cierpliwa wytrwałość. Niewątpliwie znoszenie błędów innych domaga się uprzedniego wypracowania cierpliwej wytrwałości. W jaki sposób? Zgadzam się małą przyjaciółką, która twierdziła, że cierpienie jest zdolne oczyścić wszystko, co niedoskonałe, a przede wszystkim cierpienie dlatego, że dzięki niemu można kochać miłością Jezusa; podobnie jak On stać się ofiarą wynagradzającą. Na tym etapie nie da się uniknąć dezercji. Doskonale rozumiem proroka Jonasza, który „uciekał, zamiast pójść zawiadomić Niniwę o zagładzie”. Lepiej samemu być upominanym niż upominać innych. Sam niejednokrotnie doświadczałem ucieczki, a czasami widziałem, że dopadała przyjaciół. Dezerterem miłości jest ten, kto nie naraża się na walkę z powodu pewności własnej przegranej. Wówczas, kiedy natura rwie się do ucieczki, należałoby dać sobie nieco czasu na lepsze rozeznanie sytuacji. Zgoda na dezercję może świadczyć po prostu o tym, że nie jesteśmy zdolni przyjąć bliźniego takim jaki jest i pragniemy, aby natychmiast się zmienił, bo już dłużej tego nie wytrzymamy. Pragniemy, by dla nas się zmienił. Dlatego cóż innego pozostaje człowiekowi, niż znosić błędy drugiego w przypadku, kiedy nie mamy wpływu na jego przemianę? Przekonanie siebie do tego wymiaru miłości jest bardzo kosztowne. Nie ma się co dziwić wielkością zapłaty, ponieważ proces oczyszczenia dla człowieka należy do trudnych etapów drogi własnego rozwoju. Ośmielę się dodać, że jest najtrudniejszym odcinkiem. Warto się jednak podjąć tej wspinaczki, ponieważ smak wolności jest niebiański.

Na kanwie tych rozważań doszedłem do wniosku, że pora przysiąść do nauki, bo od rana robię wszystko oprócz tego, co jest moim zadaniem.