+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Kto nie potrafi wytrzymać ze sobą w ciszy, ten dawno zaniedbał samotności. Od czasu do czasu pozwalam sobie na samotność. Nie planuję tych chwil. Życie samo stwarza taką możliwość. Nie zawsze tak było. Pamiętam samotne chwile, które mnie przygniatały bądź prowadziły do rozpaczy. Samotność jest zatrzymaniem się przy własnej osobie, poświeceniem sobie chwili, zaopiekowaniem się sobą. Bywa, że człowiek zanim zaprzyjaźni się z samotnością, przechodzi męki. Warto pozwolić sobie na te trudności. Ks. Mieczysław Twardowski pisał: „są samotności różne na ziemi w piekle i w niebie, tak rozmaite, że jedna ta, co prowadzi do Ciebie”. Ktoś powiedział, że samotność księdza jest potrzebna w tym świecie. Myślę, że samotność jest naturalną potrzebą człowieka żyjącego na sposób daru. Dawanie siebie zakłada posiadanie siebie. Człowiek posiada siebie wtedy, kiedy w samotności odzyskuje świadomość bycia kochanym. Żeby być szczęśliwym, trzeba umieć kochać i pozwolić się kochać. Samotność jest przestrzenią, w której Bóg balsamuje człowieka swoją miłością. Proces uzdrawiania dotyka każdego mniej lub bardziej. W dawaniu siebie nastawieni jesteśmy na ryzyko zranienia, odrzucenia, pogardy. Dawanie siebie jest wędrówką, z której człowiek wraca poobijany. Nie mogę udać się w kolejną podróż chory, poraniony. Znam ludzi zniechęconych, wypalonych. To właśnie ci, którzy są w ciągłej podróży. Nie mają sił i odwagi, żeby posiedzieć przy sobie. Znam też takich, którzy wolą od siebie uciekać. Dają porwać się aktywizmowi, a od siebie stronią z daleka. Kiedy spotykam człowieka nad wyraz oddanego sprawie i ludziom interesuje mnie, w jaki sposób miłuje siebie, kocha siebie. Czy może posiadać lekarstwo na ludzkie potrzeby człowiek, który przewlekle choruje? Spotykałem ludzi, którzy swoim byciem nie mieli za wiele do zaoferowania. A może sam byłem takim człowiekiem?! Samo bycie jest odbiciem Bożej miłości, ale może też być promieniem rzucającym światło. Jezus był Bogiem, ale i też dojrzałym człowiekiem. Miarą ludzkiej dojrzałości jest aktywna świadomość bycia kochanym. Temu procesowi służy samotność. Moja dzisiejsza refleksja zrodziła się na kanwie spotkania z osobami w podeszłym wieku i chwilami spędzonymi w samotności. Skupiłem się na samotności, która praktykowana od młodości, staje się konstruktywna w starości. Co czyni człowieka starym? Nie wiek, tylko samopoczucie i brak świadomości siebie.