+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Cierpienie jest przymiotem skończoności człowieka… Nie jest karą za grzechy, ale jest konsekwencją zła w ogóle… Wiedza nie zawsze harmonizuje z przyjmowaniem i przeżywaniem cierpienia. To aktualne jest dziełem przyjaźni. Nie traktuje owej relacji jako sprawcę cierpienia. Z perspektywy rozumiem, że było ono zaproszeniem do wewnętrznego świata przyjaciela, a więc potencjalnie stanowiło gest jedności. Odebrałem je także jako możliwość podjęcia uczynku przebłagania za własne grzechy. Przyjąłem jedno i drugie! Nosiłem podskurnie nadzieję, że nie trzeba będzie długo czekać na skończoność tego, co stało się moją ofiarą. Co jako co, ale cierpienie wyklucza możliwość kontroli, sterowania. Cierpienie nie byłoby sobą, gdyby pozwoliło dyktować sobie warunki, czas trwania czy siłę odziaływania. Nie zgodzę się z tym, że byłem dzielny w cierpieniu. Nie powiem także, kiedy i jak załamałem się pod jego wpływem. Nie zauważam w sobie negatywnych uczuć, jak niezadowolenie czy udręczanie się z powodu ostatecznego finału. Cieszę się, że „wpadłem” na to, aby cierpienie potraktować jako gest ofiary, jedności i przebłagania. Nie mógłbym wpaść bez wpływu łaski. Nic nie dzieje się dobrego w moim życiu bez wpływu łaski, a to, co się dzieje złego jest aktualnym zaproszeniem dla łaski, której wystarczy. Problem nie leży po stronie łaski czy wystarczającej świadomości siebie, ale po stronie braku decyzji. Nędza człowieka, moja nędzy wyraża się w tym, że często decyduję się na działania przeciw sobie…