+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Stworzyliśmy możliwość, żeby każdy katolik mógł w tym dniu uczestniczyć w Eucharystii. Msza św. była sprawowana na miejscu i przyległych filiach. My kapłani jesteśmy od tego, żeby ludzi prowadzić do Boga, stwarzać im możliwość bycia z Bogiem. Sam nie mogę być możliwością dla człowieka, ale mogę pomagać w odkrywaniu bądź stwarzaniu tej przestrzeni. Zapisuję tę refleksję z brakiem przekonania. Wewnętrznie czuję, że w logice Bożej człowiekowi więcej dano. Czyżby człowiek mógł być możliwością? Czy człowiek jest sakramentem? Jak rozumieć słowa, że dzięki Bogu, który jest źródłem, stajemy się źródłem wytryskującym ku życiu wiecznemu? Św. Paweł również nie przesadza, kiedy mówi: Bogami jesteście! Nie można tej tożsamości samemu wytworzyć, ponieważ ona w swej istocie jest podarowana. Można ją współtworzyć, ale nie można jej spowodować. Jedynie Bóg jest źródłem wszelkiego chcenia i działania. Dla lepszego zrozumienia tej prawdy pomocą wydaje się być tekst o stworzeniu świata. Naszą uwagę przykuwa kolejność stwarzania i stosunkowo niewielki czas na to działanie. Jak można w sześć dni uporządkować świat, jeśli badania naukowe mówią o milionach lat? Nieporozumienie wynika z podejścia człowieka, a nie z przesłania tekstu. Fragment o stworzeniu odpowiada na pytanie: kto stworzył? Wydawałoby się, że daje odpowiedź na pytanie: jak stworzył? Niestety konstrukacja gramtyczna podkreśla rolę stwarzajacego, a nie stworzenia. Wracając do refleksji bez przekonania, trzeba te dwa pytania wziąć pod uwagę. Kto? – jest pytaniem o fundament. Jak? – jest pytaniem o sposób. Jeśli pierwsze powoduje Bóg, to za drugie odpowiada człowiek. Bóg jest substancją, a człowiek jest materią. Sakrament – to widzialny znak niewidzialnej łaski Bożej… Człowiek jest widzialną materią substancji, której na imię Bóg. Nie próbuję przekonać, że trzeba wydłużyć listę z sakramentami. Próbuję jedynie smakować się refleksją, że człowiek może być możliwością, szansą dla drugiego, nie z siebie, ale z własnymi pomysłami, sposobem bycia, charakterem… Kiedy podejmuje się taki temat – samemu czy na wykładach – przekonania nabiera stwierdzenie, że nasz sposób życia nie jest bez znaczenia. Co z człowiekiem, który w jakimś sensie czuje się brudny, splamiony? Ostatnio przeczytałem myśl, że modlitwy za dusze w czyśću odmawiane w stanie grzechu ciężkiego, nie zostają wysłuchane. Jak tego typu brud ma się do powyższych refleksji? Dla sprecyzowania: mam tutaj na myśli ludzi, którzy z obiektywnego punktu patrzenia dopuszczają się wielkich przewinień, ale z czysto subiektywnego położenia (wydarzeń życia) ich wina sprowadza się do minimum. Co z brudem, plamą, która ma dwie strony: obiektywną i subiektywną? Zafascynowało mnie stwierdzenie Benedykta XVI: „nasz sposób życia nie jest bez znaczenia, ale… nasz brud nie plami nas na wieczność, jeśli pozostajemy przynajmniej ukierunkowani na Chrystusa, na prawdę i na miłość. Ten brud został już bowiem wypalony w Męce Chrystusa”. (SS 47). Ciężko zgodzić się na taką miłość! Refleksja o plamie i brudzie poprawia jasność rozróżnienia dwóch pytań, a właściwie dostarcza nowych odpowiedzi. Czy człowiek może być możliwością? Wszystko zależy od poruszenia Boga i naszej woli. W drodze powrotnej zatrzymałem się kobiecie, która prosiła o podwiezienie. Na ulicy było – 30. Człowiek w takich sytuacjach zbawia innych. Ratuje od śmierci, niebezpieczeństwa. Stało się to pod wpływem uścisku serca. Bóg ścisnął za serce… Wola odpowiedziała dobrem. W tej sytuacji człowiek staje się możliwością. Jest jeszcze jedna refleksja: w jaki sposób mierzyć dobro czynu? A jakim narzędziem jego świętość? Trzeba powtórzyć charytologię.