+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Dzień rozpoczął się dość wcześnie. Czekał mnie wyjazd do Astany. Miałem obrócić tam i z powrotem. W tej sytuacji trzeba było wyjechać jak najszybciej. Brewiarz… Eucharystia… Czułem, że się spóźniam. Zacząłem przyjmować tę sytuację z otwartym sercem. Zastanawiałem się, co przyniesie to spóźnienie. Miałem już wychodzić, kiedy zadzwonił telefon. Kobieta prosiła, żeby przyjechać do chorego męża. Wyjaśniłem, że wyjeżdzam do Astany. Zonotowałem numer i obiecałem przyjechać jutro. Sumienie paraliżowało moje myśli. Czułem głęboki niepokój. Stanąłem przed dylematem: Jedziesz do Astany z powodów osobistych, a przyjechałeś na misje z wolą poświęcenia się, oddania do końca. Duchowe zmaganie trwało kilka sekund. Ostatecznie zadzwoniłem, że zaraz przyjadę. Udzieliłem rozgrzeszenia i namaszczenia. Mężczyzna był w agonii. Jechałem do Astany z wielkim pokojem w sercu. Nie żyję dla znaku zapytania, żyję tajemnicą!