+48 606 283 414 larafal@interia.pl

W części dopołudniowej brałem udział w oględzinach domu pod kaplicę i kwaterę dla sióstr. Przypadło mi kierowanie pracami remontowanymi i decydowanie, jaką zastosować technologię. Czuje ogromny ciężar tego zadania. Podchodzę do siebie z dystansu, bo widzę, że łatwo wszystko przychodzi, może zbyt łatwo. A może to widoczne działanie łaski, uzupełnienie z góry. Nie wykluczam tej możliwości. Bóg nigdy nie zostawia człowieka samego. Jeśli daje zadania, to daje także łaskę. Moja posługa wiąże się także z przejęciem odpowiedzialności za pracowników i funkcjonowanie domu parafialnego. Po raz pierwszy robiłem zakupy z myślą o wszystkich i wszystkim. Było to dla mnie nowe, obce. Na zewnątrz przebiegało normalnie, ale w środku czułem się nieswojo. Nie potrzeba święceń, żeby podejmować tego typu działania. Inni mogą spokojnie zajmować się tego typu sprawami. Rodzi się we mnie obawa, czy przez to nie zaniedbam mojej Ukochanej? Czy faktycznie nie ma zaufanego człowieka, który mógłby przejąć te zadania? Nie pierwszy raz w życiu zostaję z pytaniami. Na dodatek byłem w spowiedzi i czuję, że nie przeżyłem tego sakramentu w sposób właściwy. Nie przywiązuje wagi do przeżyć, ale pewne warunki muszą być spełnione dla skuteczności. Zabrakło jakby pomostu, a nastąpiło szybkie przejście – oderwanie od spraw świata i zanurzenie w świat Boży. Wiadomo, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Jedynie ludzka wola może być przeszkodą albo drogą do serca. Zabrakło mi warunków dla oswobodzenia woli, jak chwili ciszy, sacrum. Wyraźnym znakiem tego był stan alienacji, wyobcowania.