Liturgia tych dni jest wyjątkowa. Doznaję szoku pod wpływem porządku dni świątecznych. Wczoraj radość z faktu Narodzenia. Dominowała atmosfera pokoju, delikatności… A dzisiaj wspomnienie śmierci męczeńskiej. To przejście skojarzyło mi się z wylaniem zimnej wody na głowę.
Wczorajszy dzień miał zadanie obudzić w nas świadomość bycia kochanym. Wszystko skupiało się wokół Miłości, którą Bóg udzielił człowiekowi powodowany miłością do niego. Dzisiejszy dzień jest jakby formą odpowiedzi na miłość Boga. Miłość człowieka pobudzonego agape może być równie wielka w swej zdolności i oddziaływaniu. Widzimy Szawła, prześladowcę chrześcijan, a może widzimy „poczęcie” świadectwa miłości Szczepana gotowego oddać życie za Boga. Na bazie uzależnień (alkoholizmu, pracoholizmu) zapragnąłem agapeholizmu, czyli uzależnienia od miłości agape, zdolnej do ofiary, poświęcenia… Może to niezbyt dobre skojarzenie, ale ci wszyscy męczennicy za wiarę byli agapeholikami. Nie mogli żyć nie kochając!