+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Stale przeżywam jakieś rozczarowanie i wewnętrzne zachwianie. To spodziewam się, że przyjaciel będzie bardziej opiekuńczy. To wysyłam sms-a czy maila i liczę na odpowiedź. To czekam na zapewnienie o pamięci i modlitwie. Ciągle się czegoś spodziewam i czasami żyję tymi „nadziejami” na tyle mocno, że nie mogę być dla mojej ukochanej przestrzeni. Różnie określam te stany rozczarowania. Zdradą. Niewolnictwem. Zagubieniem. Puszczalski jestem! Za każdym razem dochodzi do rozczarowania poprzez które rozumiem, że za mało pokładam ufności w Bogu, za mało polegam na Jego miłości. Te moje rozczarowania mają wiele ze świadomości siebie, ale nie prowadzą do oczyszczenia. Rozumiem istotę sprawy, ale na tym poprzestaję. Nie „leczę” tych moich popędów. W zasadzie nie zastanawiałem się nad rekonstrukcją w tych obszarach. Na dzień dzisiejszy nie wiem, jak to zrobić. Mam nadzieję, że jutro przyniesie jakieś rozwiązania i podpowiedzi. Jedno jest pewne – tego typu stany powodują wrażenie wegetacji i same w sobie degradują relacje. Patrzę na ludzi przez pryzmat oczekiwań, które rodzą uprzedzenia i urazy. Rana nie może być oknem na świat. Kiedy moja nędza wychodzi na światło dzienne, staje się cieżarem, który po drugiej stronie wywołuje zażenowanie, niezrozumienie, poczucie niemożliwości wypełnienia mojego braku. Tego rodzaju zachowania oddalają. Człowiek łudzi się, że swoimi oczekiwaniami spowoduje miłość. Rodzi się zasadnicze pytanie: jakiego rodzaju miłość? Miłość chwilową, a przecież szczęście należy do człowieka, a nie pojedynczych chwil. Miłość, która spełnia zachcianki, ale nie jednoczy. Miłość, która powiększa pragnienie, ale go nie gasi.