+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Jakże wielu cierpi z powodu braku miłości? Rozmawiałem dzisiaj z kobietą, która nie otrzymała wystarczająco miłości od swojej mamy. Ubolewała, że nie potrafi jej kochać. Wydawało jej się, że czas zagoi rany, a relacje będą lepsze. A tu wręcz przeciwnie – nie porafi wytrzymać ze swoją mamą nawet pięć minut. Mówiła o tym z poczuciem winy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mama darzyła większą miłością jej brata. Działo się to na jej oczach. Tutaj jest przystanek dla mojej nieszczęśliwej przyjaźni. Człowieka stale naurtuje jedno pytanie: Czego mi brakuje, że nie mogę być kochany na równi z innymi? Sposobów na przeżycie jest wiele. Bywa, że w człowieku rośnie poczucie winy. Bywa, że człowiek sam bierze sobie należną miłość, a sposób ten tożsamy jest z grzechem. Spotykam też człowieka, który znosi, wytrzymuje cieżar. Co łączy tych wszystkich ludzi? Jak oni wyglądają przed Bogiem? Czy można ich nazwać winnymi? Grzesznikami? Dla mnie są to ludzie chorzy z powodu braku miłości. Kto będzie ponosił odpowiedzialność za czyny wynikające z braku miłości? Zraniony czy raniący? Czasami zastanawiam się, czy nie stanąć przed człowiekiem, który nie okazał mi należnej miłości i pokazać mu spustoszenie, które spowodował. Czy to by coś zmieniło we mnie? Nie czuję się spełniony i usatysfakcjonowany po spotkaniach, do których dochodzi w moich myślach. Miłość, którą odnajduję w Bogu, jest wystarczająco pożywna, żeby nasycić siebie i swoje odniesienia przepoić miłosierdziem.