+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Jakże te soboty szybko uciekają! Pewnie mnogość zajęć przyczynia się do tego. Z rana adoracja, a potem Msza święta. Następnie czas na ewentualne zakupy i sprawy domu. Wyjazd na filię. Spotkanie z ministrantami. Właśnie dzisiaj zakończyły się remonty w naszym domu. Jeden z pracowników mieszkał z nami prawie półtorej miesiąca. Powiedział, że byliśmy dla niego jak rodzina. Czuję w sercu radość, kiedy patrzę na te wszystkie dokonania. Cieszę się, że będą służyły parafii i uczestnikom rekolekcji. Właśnie ze względu na podwójny charakter naszego domu zależało mi, żeby wydobyć z niego maksymalne możliwości i praktycznie przystosować. Czuję, że nasz dom stanowi oczko w mojej głowie. Większość planów pozostaje jeszcze w sferze marzeń, ale patrzę z nadzieją w przyszłość. Wiem, że wszystko ma swój czas. Może się czasami wydawać, że coś się wydłuża w nieskończoność. A czas zwyczajnie weryfikuje zamiary człowieka i pozostawia z nich to, co faktycznie potrzebne i zamierzone przez Boga. Jakże pięknie, że mogę się o tym przekonywać na własnej skórze. Z racji zakończenia prac, odwiozłem pracownika na dworzec. W drodze powrotnej zatrzymałem się przy sklepie. Miałem już odjeżdżać, kiedy przybiegła trójka dzieci z prośbą o „parę kopiejek na chleb”. Nie odpowiedziałem na ich prośbę, ale zrealizowałem przedstawiony cel. Cieszę się, że przez to zatrzymanie przy nich, mogłem posłuchać o ich sytuacji. Na koniec zaprosiłem do naszego domu. Tego typu spotkania są – z jednej strony okazją, aby dać wyraz konkretnej miłości, a z drugiej uzupełniają wizję parafii, jaką mi przyjdzie budować. Na chwilę obecną wiem, że obok miejsca modlitwy nie może zabraknąć propozycji dla młodzieży i biednych. Wizja jest dziełem życia, spotkań, rozmów.