+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Co zrobić, żeby nie zostać samemu w życiu? Przywdziewać maski? Mówić otwarcie o swoich problemach, niedojrzałości? Liczyć na miłosierne serce i wyrozumiałość ze strony innych? Odpowiedzi będzie tyle, ile jest ludzi na świecie. To chyba zbyt wielkie uogólnienie. Da się jakoś to posegregować. Pytania kryją pewne sugestie. Właściwie nie wiem, dlaczego podjąłem ten temat? Prawdą jest, że należę do osób doświadczanych w tej materii. W poszukiwaniu odpowiedzi dopatruję się sytuacji innych, o które było mi dane otrzeć się w ostatnich dniach. Dla mnie są to sytuację, dla człowieka pogrążonego będzie to dramat. Nie mam gotowej odpowiedzi, rady. Przyznam się, że czasami brakuje mi cierpliwości, żeby komuś takiemu towarzyszyć w każdym czasie. W tym miejscu chylę czoła przed tymi, którym przyszło znosić moją osobę. Chylę czoła w geście zrozumienia, jedności, wybaczenia. Jest jednak coś, czym mogę się podzielić. Komuś takiemu trzeba pozwolić cierpieć. Nie próbować za wszelką cenę odwlekać od tego przeżycia, bo prędzej czy później – nasze działania okażą się zbyt tanie, płytkie, niewystarczające, nie na miarę. Pozwolić drugiemu cierpieć, a samemu pozostać w roli towarzysza cierpienia. Towarzyszenie jest tutaj bardzo zobowiązujące! Pod tym słowem kryje się stała obecność w modlitwie i dzielne znoszenie wszelkich przejawów niedojrzałości. Ważne, żeby w tym duchu znosić wszelkie wysuwane pretensje i zarzuty pod swoim adresem. Dzielne znoszenie zakłada, że nic nie zasłoni mi tego człowieka; nie osłabi naszych relacji.