+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Przypatrzmy się temu manewrowi, który wykonał Pan Jezus wobec mieszkańców z Nazaretu i spróbujmy odnaleźć ks. Bukowińskiego i siebie pośród słuchaczy. Zebrani byli do Jezusa nastawieni jak najżyczliwiej; życzliwie słuchali Go nawet wtedy, kiedy im wyjaśniał, że oto w Nim wypełnia się proroctwo Izajasza o Mesjaszu. Słuchali tego życzliwie, ale nie zamierzali w Niego uwierzyć. Wtedy przypomina im wdowę z Sarepty oraz Syryjczyka Naamana, na dowód tego, że już nieraz zdarzyło się, iż Bóg obdarzył pogan więcej niż swój własny lud. Te słowa Jezusa ujawniły ich niewiarę. Dotychczasowa życzliwość dla Niego wyparowała jak kamfora, serca ich opanował gniew.
Uwierzyć w Niego znaczyłoby przyznać się do tego, że Go nie od razu rozpoznali jako Mesjasza. Ks. Władysławowi nie było obce przyznawanie się do własnej ślepoty w życiu duchowym. W liście do Władzia napisał: „Ciekawszą byłaby fotografia mej duszy. Ciekawszą, ale niezbyt ciekawą. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że o ile zewnętrzne okoliczności mego życia dają mi wiele cennych możliwości ku realizacji, to znowu moje życie wewnętrzne jest nieproporcjonalnie mizerne. Ot, taka sobie dreptanina w miejscu.”