W drugim spotkaniu ze Zmartwychwstałym uczestniczy jedna osoba. Maria. Spotkania z Nim bywają kolektywne i indywidualne. We wspólnocie i osobiście. Wigilia Paschalna była przykładem pierwszego typu spotkania. To nie jest jednak cała prawda o relacji z Panem.
Smutek i ból składają się na życie wewnętrzne Marii. Zdradza je płacz. Jest tak bardzo wyobcowana, że nie rozpoznaje Jezusa. Niewątpliwie Zmartwychwstały Pan różnił się jakoś od ziemskiego. Życie wewnętrzne Marii zwiększyło ten kontrast. Spotkanie kończy się misją. Różni się ona od tej skierowanej do grupy. Jezus zapowiada swoje wniebowstąpienie. Wskazuje niebo jako ostateczny cel zmartwychwstania. Nie można nie myśleć w tych kategoriach o zmartwychwstaniu. W tym spotkaniu jest jednak coś szczególnego. Jezus zwraca się do Marii po imieniu. Maria rozpoznaje Jezus, kiedy słyszy swoje imię. Tak naprawdę rozpoznajemy Boga w naszym życiu, kiedy czerpiemy z Jego łaski. Jego łaska pomaga nam w spotkaniu z Nim. Sami z siebie nie jesteśmy zdolni nawet do spotkania z Nim. Ten moment wydarzył się w życiu każdego z nas i w zasadzie ciągle ma miejsce, bo wciąż żyjemy z niego. Mam na myśli chrzest, bierzmowanie i sakrament chorych. To właśnie podczas tych sakramentów słyszymy swoje imię. Jest to przewidziane w obrzędzie. Nasza przyjaźń z Nim jest możliwa dzięki Jego łasce. Wieczorem doszło do niecodziennej sytuacji. Było dość późno, kiedy do drzwi zapłukała młoda dziewczyna. Poprosiła o nocleg. Zawachałem się przez moment, ale przystałem ostatecznie na jej prośbę. Zaprowadziłem ją od razu do pokoju i przygotowałem coś do zjedzenia. Zaproponowałem odłożyć rozmowę na dzień następny, ale chciała od razu. Słuchałem przez jakąś chwilę jej opowieści. Pochodzi z Kustanaja, jak nasz student Wiktor. Pół roku przepracowała w Ałmaty i stamtąd wraca. Miesiąc temu straciła pracę w restauracji i zaczęła dorabiać na targowisku. Poznała tam dziewczynę, z którą się zaprzyjaźniła. Ostatecznie tamta sprzedała ją do domu publicznego. Przez 6 dni siedziała tam zakmnięta w pokoju i płakała. Przedwczoraj udało się jej stamtąd uciec i autostopem dojechała do Schuchinska. Nie mam pojęcia, jakim cudem znalazła się u nas. Jutro zpytam o to.