Miałem wrażenie, że spełniły się słowa, którymi podzieliłem się w Niedzielę Palmową: „Radość Niedzieli Palmowej różni się od radości Poranka Wielkanocnego. Jest zapowiedzią, tamta zaś pełnią, wypełnieniem mesjańskich obietnic. Jest pełna nadziei, tamta – pewności. Posiada cechy triumfu, tamta jest triumfem. Pełna jeszcze ukrytego lęku i napięcia, tamta – zwycięska, przepojona wolnością i pokojem. Prowadzi do Jerozolimy, tamta – do Nieba.”
Spełnienie tych słów miało się wyrazić w stwierdzeniu, że tej radości Poranka Wielkanocnego dościgną nieliczni. W gronie szczęściarzy była z pewnością Anela. Niewielu też z nas miało tę możliwość przeżywać razem z nią ten dramat: passio! Msza Wigilii Paschalnej zakończyła się tak, jak Bożonarodzeniowa Pasterka. Część przyjęła zaproszenie na symboliczne śniadanie, więc położyłem się prawie nad ranem. Dzień rozpoczął się od wspólnej jutrzni i śniadania z domownikami. Przed nami były dwie Eucharystie, a pomiędzy nimi ślub, a po ostatniej wiatyk u chorych. Zmęczenie nie pokonało jednak radości Poranka.