+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Rano odbyła się Msza roratnia. W Kazakstanie nie mam potrzeby wczesnego wstawania, ponieważ dzień rozpoczyna się stosunkowo późno. Urzędy, szkoły i zakłady rozpoczynają swoją pracę o godzinie dziewiątej. Byłem pod wrażeniem, że przyszło tak wiele osób. Podczas Eucharystii jesteśmy świadkami wielu cudów. Największym jest przemiana chleba w Ciało Jezusa, a wina w Jego krew. Podczas Mszy roratniej jesteśmy świadkami dodatkowego cudu, kiedy ministrant włącza światło. Przejście z ciemności do światła, śmierci do życia, grzechu do łaski, jest stałym rytmem życia człowieka. Noszę w sercu pragnienie, żeby być doskonałym grzesznikiem, czyli takim, który ma świadomość swej grzesznej natury bez grzechów ciężkich, śmiertelnych. Wybór zła wynikający z niedojrzałości człowieka, głębokich zranień nie będzie posiadać znamion grzechu ciężkiego, czy śmiertelnego. Owszem jest lista grzechów pozostawiona przez Pawła VI w Evangelium vitae (nie mam pewności odnośnie wskazanego dokumentu), które są złe same w sobie (ludobójstwa, aborcja, homoseksualizm itd.) niezależnie od poziomu świadomości i dobrowolności. Niedojrzałość nie będzie w ich przypadku środkiem łagodzącym winę do minimum. Myślę, że człowiek ze swej natury lubi się usprawiedliwiać i szukać na wszystko wyjaśnienia. Nie będzie prawdą, jeśli zakończę temat stwierdzeniem, że niedojrzałość czyni człowieka niewinnym popełnianego grzechu, jak chociażby tego związanego z brakiem czystości. Tematem do rozpracowania będzie sama niedojrzałość. Trzeba sprawę postawić jasno: Niedojrzałość zmniejsza winę do minimum wtedy, kiedy robię coś dla samej niedojrzałości np. chodzę do specjalisty, pilnuję dyscypliny, modlę się w tej intencji, proszę Boga o uzdrowienie itp. Takie postępowanie przy niedojrzałości sprawia, że grzechy ciężkie i śmiertelne człowieka niedojrzałego ustawiają się jednej plejadzie z grzechami lekkimi. Brak dobrowolności jest spowodowany samą niedojrzałością, a pomniejszenie wielkości materii zła przykrym wydarzeniem z życia (np. faktem braku obecności ojca bądź wykorzystaniem niezgodnym z przyjętymi wartościami). Piszę o tym ze względu na maluczkich, biednych, pokrzywdzonych, że oni też mają szansę czuć się doskonałymi grzesznikami! Lekarstwem dla nich będzie miłość, nie ta zamknięta w przykazaniach i przepisach, ale okazana w nadmiernej ilości. Miłość Boga jest przecież wyobraźnią Kościoła. Nie można o niej myśleć z pozycji specjalisty od Kościoła, ale z pozycji specjalisty od człowieka. Portretem Bożej miłości jest więź i przykazania. Karykaturą Bożej miłości są przykazania bez więzi.