Ze względu na kiepską pogodę wyjechałem dość wcześnie na lotnisko w Warszawie. Już na miejscu okazało się, że był to bardzo dobry pomysł.
Po drodze widzieliśmy kilka stłuczek i wypadków. W tych miejscach ruch był dość ograniczony. Utkwiła mi w pamięci sytuacja, kiedy na moich oczach TIR wjechał na samochód z dużą prędkością. Nasz samochód znajdował się tuż obok tego wypadku. Myślę, że konsekwencje były dość poważne. Ufam, że kierowca i być może pasażerowie poszkodowanego samochodu nie ucierpieli za bardzo. To nie warunki są przyczyną drogowych tragedii, ale ludzka bezmyślność i głupota. Uświadomiłem sobie tę myśl w tym właśnie momencie. W przededniu Wielkiego Postu zrodziło się małe postanowienie: chcę być kulturalny i ostrożny za kierownicą! Kazachstan będzie okazją do wykazania się w tej materii. Wczesny wyjazd sprawił, że nie musieliśmy się spieszyć. Najgorszy na drodze jest pośpiech. Festina lente! Тишей едешь, дальше будешь! Do ciekawego spotkania doszło we Frankfurcie. Już w Polsce byłem umówiony z Ludmiłą, która od 4 lat mieszka w Niemczech, a pochodzi z Schuchinska. Jakiś czas temu nawiązaliśmy kontakt przez Internet. Pytała mnie wówczas o możliwość ślubu w Schuchinskie. Ona jest baptystką, a przyszły mąż katolikiem. Wyjaśniłem mailowo całą procedurę. Była okazja się spotkać i ona sama nalegała na to spotkanie. Po godzinie poszukiwań dotarliśmy pod wskazane miejsce. Wyjaśniłem raz jeszcze całe postępowanie. Podoba mi się bardzo, kiedy ludziom zależy na tych sprawach i kiedy chcą się do takich wydarzeń przygotować z wyprzedzeniem. Ślub wstępnie został zaplanowany na koniec grudnia. Po tym miłym spotkaniu wyleciałem samolotem do Astany. Na pokładzie spotkałem o. Stanisłwa z Astany. Siedziałem obok bardzo uprzejmego pana. Mówił po niemiecku, ale wyglądał mi na włocha. Zmożył mnie sen i nie zdążyłem poznać się z nim bliżej.