+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Prace remontowe postępują do przodu! Pochłaniają sporo czasu i sił. Każdego dnia trzeba odwieźć i przywieźć pracowników; kupić materiały. Wyjeżdżam rano, a wracam na obiad. W domu kończymy większe porządki. W wolnych chwilach uzupełniam kilkuletnie braki w księgach parafialnych. Cieszę się z obecności rodzonej siostry. Przejęła na siebie wiele obowiązków. Chętnie włącza się w domowe prace. Razem jest raźniej. Myślami wracam do chwil, kiedy żyliśmy pod jednym dachem i byliśmy dla siebie prawie obcy. Ostatnim czasy wszystko się zmieniło. Zastanawiam się nad czynnikami, które przyczyniły się do obecnego stanu naszych relacji. Odległość? Dojrzałość? Pewnie to drugie. Myślę tu o sobie. Naszą wspólną radością były odwiedziny ks. Jerzego, proboszcza z Kokszetau. Wstąpił do nas w drodze powrotnej z Astany, gdzie odbywało się spotkanie Rady Kapłańskiej. Miło było posiedzieć wieczorem przy rozpalonym kominku. Dzieliliśmy się wrażeniami i wspomnieniami. Dosyć często przychodzą do nas ludzie z prośbą o pomoc. Mamy stałych potrzebujących. W moim sercu pobrzmiewają słowa Jezusa: „Wy dajcie im jeść”. Staram się realizować to zdanie w sposób dosłowny. Ostatnio zrodziło się pytanie: czy nasza pomoc przyczynia się do poprawienia ich sytuacji, a może pomaga im przetrwać?. Jezus karmił ludzi nie tylko chlebem, ale także słowem. Zaproponowałem naszemu biednym, żeby przychodzili na Eucharystię dziękować Bogu za otrzymywane dary. Po każdej Mszy będą mogli zabrać ze sobą potrzebne rzeczy. Podoba mi się styl działalności Sióstr Miłosierdzia. One dawanie łączą z wychowywaniem. Zawsze rozpoczynają od wspólnej modlitwy, Eucharystii. W ten sposób stwarzają biednym szansę do osobistej przemiany, formacji. Dosyć długo rozmawiałem z arcybiskupem. Zdawałem relacje o prowadzonych remontach i naszej działalności. Podjąłem także temat otwartych pytań związanych z zastosowaniem technologii. Trochę potem żałowałem, ponieważ oderwało to naszą uwagę od rzeczywistych działań, a przeniosło w świat spekulacji, rozważań. Pozostał jakiś niesmak. Czułem, że nie zostałem dobrze zrozumiany. Ku mojemu zaskoczeniu arcybiskup zadzwonił po raz drugi, kiedy byłem w drodze na zastępstwo do Oziornoe. Chciał ukoić ewentualne niezrozumienie i zapewnić o pełnym zaufaniu. Z wrażenia pozostałem bez słów.