Choroba dyktuje porządek zajęć i obowiązków. Pamiętam, że kiedyś na pieszej pielgrzymce do Częstochowy nie mogłem rano wstać z łóżka. To było jakieś 10 lat temu. Przypomniała mi się ta sytuacja, bo podobnie jak wtedy, nie mogłem dzisiaj wstać.
W takiej sytuacji przydatny okazał się telefon. Poinformowałem siostry o całym zajściu, a te zatroszczyły się o lekarstwa. Również studenci stanęli na wysokości zadania. Otworzyli kaplicę. Przygotowali Eucharystię. Nie robią tego zwykle. Było mi dość ciężko przy ołtarzu. Prosiłem Boga o dodatkowe siły. Bolesny był wyjazd na adorację bez mojego udziału. Raz w miesiącu jeżdżę z ministrantami i studentami na nocne czuwania. Pierwszą część integrujemy się w różnych ciekawych miejscach Astany. Do ostatniej chwili nie chciałem puszczać ich samych, ale dla mnie ten wyjazd mógłby się skończyć bardzo źle. Była także radość tego dnia. Siostry Franciszkanki otrzymały pozytywną odpowiedź odnośnie do swej przyszłości w Kazachstanie. Deo gratias!