Trzeba wiedzieć, kiedy zamilknąć. Są w moim życiu sytuacje, które lepiej przemilczeć. Nie chodzi tutaj wcale o przymykanie oczu na zło, ale zweryfikowanie, czy mój sposób patrzenia jest właściwy. Bywa, że weryfikacja nie zawsze prowadzi do potwierdzenia moich osądów, podejrzeń.
Człowiek napełnia się wówczas radością, że nie popełnił głupstwa przez nadmierny pośpiech czy upust własnych emocji. Nazywajmy to, jak chcemy! Zauważam coś takiego u siebie i czasami mam ochotę zaproponować podobne podejście innym. Każdy z nas jest różny, ale w jakimś stopniu jesteśmy podobni. Podobne jest nasze myślenie, działanie. Nie zawsze udaje mi się nie pokazywać dręczących mnie myśli. To jest już inna kwestia. Podziwiam ludzi, którzy czasami przeżywają wielkie sprawy, a nie dają tego poznać po sobie. Nie dorastam jeszcze do czegoś takiego. Myślę w tym momencie o Maryi. Jak Ona radziła sobie z tą świadomością, że jest chociażby niepokalanie poczęta? Dla nas Maryja jest kimś wyjątkowym! Na ile dawała poznać innym tę swoją wyjątkowość? Rozwiewają się moje wątpliwości w tej kwestii. Nie spotkałem człowieka, którego Maryja onieśmielałaby sobą. Każdy garnie się do Niej. Czuje się przez Nią zrozumiany. Ja też! Zaczynam znowu mysleć o swoich wyjątkowych stanach, które są odczuwalne i sprawiają, że ludzie tracą łatwość podchodzenia do mnie. Takie porównywanie się może być też formą pokusy, która mogłaby doprowadzić do rozpaczy bądź konkurencji. Nie tędy droga! Wracam do Maryi, bo przecież ta jej wyjątkowość służy nam wszystkim. Zatapiam się w tej refleksji.