Nie mylił się św. Paweł, kiedy pisał, że prawdziwym wrogiem człowieka jest jego własny język. Przekonałem się o tym na własnej skórze. Nie szczędziłem słów krytyki pod adresem sióstr. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie skierowałem tej krytyki, być może słusznej, pod właściwy adres. Często bywa, że krytykujemy poza plecami. To nie ma nic wspólnego z Ewangelią! Wiemy o tym, a mimo to robimy swoje. W miejsce dobra czynimy zło. Nie odnosimy tym żadnego skutku, a tylko naruszamy dobre imię innych osób. Nie wiem nawet, jak skutecznie przeciwdziałać grzechom języka?
Punktem ciężkości dnia było magiczne słowo: „Przepraszam!” Nic lepszego nie nasunęło mi się na myśl.