Jesteśmy chrześcijanami, a potem kapłanami. „Odkryła sekret, jakże on jest prosty” (św. Teresa z Lisieux). Wszystko, co Bóg stworzył, „było dobre”. A człowiek był „bardzo dobry”. Co się stało po tym wszystkim? Harmonia została zepsuta. Człowiek zrobił coś przeciw tej harmonii. Do tej pory człowiek żył dla innych, a teraz zaczął żyć dla siebie. Ten jeden ruch zdecydował, że harmonia została zniszczona. Zamiast życia na sposób daru, rozpoczęło się życie dla siebie. Tak jest do dnia dzisiejszego. Człowiek stawia siebie w miejsce Boga. W stosunku do Boga pojawiła się zazdrość, gniew, nieczystość. Zauważam, że jestem tym bardzo zarażony. W miejsce służby pojawiło się zdominowanie drugiego.
W stosunku do świata pojawiła się chciwość, chęć posiadania, lenistwo. Człowiek szuka siebie, żeby się dobrze urządzić … ale Jezus powiedział kiedyś, że na początku tak nie było! Ta historia naświetla nam dzisiejszą sytuację. Bóg nie zostawił tej historii. Miłość jest bezwarunkowa, a więc Bóg nie mógł odłożyć tego do lamusa. (J 1,1., 14.). Sens wcielenie – nie tylko odkupić grzech pierworodny, ale pokazać światu, jaki jest charakter Boga i jaki jest charakter człowieka. Jezus nagle pojawia się wśród ludzi i szokuje ich sobą. Nigdy na kartach Ewangelii nie znajdziemy tekstu o Jezusie, który żyłby egoistycznie. Miłość to oddać wszystko i oddać siebie, i taki jest Jezus! W tym momencie rozumiem własny charakter. Jestem gotów oddać siebie i wszystko, ale to jest tylko stan gotowości. Różne momenty dnia pokazują mi, że kończy się na tej gotowości. Tutaj kryje się sekret mojego nieszczęścia! Jeżeli my patrzymy na Chrystusa, to widzimy prawdziwy obraz Ojca. Najwłaściwszym obrazem Ojca jest Jezus na krzyżu. Nie chodzi tutaj o odkupienie, ale żebyśmy zrozumieli, na jaki obraz jesteśmy stworzeni. Bóg zawsze rodzi, stwarza… Ojciec i Jezus wychodzą z siebie, żeby iść do drugiego. Ojciec i Syn trwają jakby w nieskończonym uścisku. To jest ten sekret chrześcijaństwa! Dopóki go nie odkryję, będę żyć dla siebie. Mogę robić wiele wspaniałych rzeczy na zewnątrz, ale w środku będę egoistyczny. Ta prawda zaczyna przerażać mnie coraz bardziej. Jestem egoistyczny! Byłbym kłamcą, gdybym teraz wyznał przed sobą, że wszystko, co jest dziełem moich rąk, pochodzi ode mnie. Właśnie jest zupełnie inaczej. Czuję się coraz bardziej zbyteczny. Dobro, które jest moich udziałem, nie pochodzi ode mnie. Czy jestem zatem aż tak beznadziejnie egoistyczny? Wcielenie to nie tylko odkupienie, ale oczyszczenie nas. On jest moim odbiciem. Na początku zostaliśmy stworzeni dla służby. Tylko przez służbę, Jezus nas rozpozna!!! On może nas nie poznać, bo my żyjemy w postawie brania, a On żyje w postawie dawania. To jest tak jak dostrajanie jednej gitary do drugiej tak, żeby nadawać na tej samej częstotliwości, co Jezus. Teraz rozumiem, dlaczego nie jestem tak beznadziejnie egoistyczny. Jezus codziennie dostraja mnie do swojej częstotliwości. Przejdźmy do konkretów: co to wszystko znaczy? (J 13, 1-20). Kiedy umył im nogi, wtedy wygłosił im kazanie. „Czy rozumiecie, co Wam uczyniłem?” (w.12). To jest tak krótkie i mocne kazanie, że nie trzeba drugiego. Mam wykonywać proste akty miłości. Umycie nóg jest jednym z przykładów. Każdego dnia mam dziesiątki takich okazji. Wtedy dopiero Eucharystia ma sens. Istotą chrześcijaństwa jest dar z siebie. Ktoś powiedział też dosadniej – zapomnienie o sobie! Dlatego człowiek musi tropić swoje ego. W małych sytuacjach: przy stole, idąc ulicą, będąc punktualnym lub nie! Jezusowi chodzi o małe rzeczy, bo inaczej chrześcijaństwo będzie kultem, ale pustym, bez życia. „Niech się zaprze samego siebie”, co znaczy – niech zapomni o sobie! Wracam myślami do skrzydeł, które gdzieś podziałem. Focolare. Ruch Światło-Życie. Tutaj uczyłem się miłości konkretnej, miłości jako pierwszy. Gdzie podziały się moje skrzydła? Stoczyłem się w ostatnim czasie. Nie znajduję lepszego stwierdzenia na określenie własnego stanu duchowego. Obok mnie leży propozycja wewnętrznej modlitwy, a więc nowe skrzydła bez których życie na sposób daru w żadnym wypadku nie będzie możliwe. To jest ten sekret Ewangelii, który odkryła św. Teresa z Lisieux. Ten sekret jest prosty w teorii, ale trudny w praktyce. Takie spojrzenie w lustro Ewangelii jest bardzo bolesne dla nas. Jezus mógł dogadać się ze wszystkimi oprócz uczonych w Piśmie. Czy Jezus dogada się ze mną?
W poszukiwaniu prawdy prowadzi nas św. Teresa z Lisieux. Ona ma jakiś bardzo dobry zmysł. W wieku 24 lat wszystko odkryła i potrafiła tym żyć. Jest duchowym Mozartem. Ona odkryła bardzo małe rzeczy i była w tym konsekwentna aż do bólu. Pisze listy do księży i koncentruje się na prostych sprawach. Weszła do wspólnoty w wieku 15 lat nie zwariowała tam. Nie tylko nie zwariowała, ale trzymała się swojego. Była wychowywana w świetle ekspiacji. Ona w ogóle nie czuła tego. Mówiła o Bogu zupełnie inaczej. Kiedy wchodziła do klasztoru, wiedziała, że Bóg jest prosty w obsłudze. Wiedziała, że Bóg jest jak dziecko i ona też chciała być taka. Kontemplując obraz Jezusa na Krzyżu, odkryła kolejny sekret. Poznała charakter Boga. Oddać się Ojcu aż do śmierci! Przyjęła drugie imię: od Dzieciątka Jezus i Świętego Oblicza! Odkryła prawo dawania się… Ten obrazek ze Świętym Obliczem nosiła zawsze przy sobie. Tak się składa, że św. Teresa jest patronką mojego rocznika, a więc w jakimś stopniu moją patronką. Powierzyłem jej swoją misję tutaj. Czytałem o niej wiele, ale pierwszy raz usłyszałem historię związaną z drugim imieniem. Czuję, że powinienem powierzyć się jej w sposób szczególny. Jest jedno zasadnicze prawo w świecie. Prawo dawania się… Słyszę o Słońcu, które jest matką dla wszystkich. Słyszę o drzewie, które daje owoce. Cały kosmos opiera się na łańcuchu dawania się. Istnieje jednak jedno stworzenie, które może odmówić dawania. To jest grzech pierworodny. Dlaczego patrzę na świat i nie odkrywam tego prawa. Św. Teresa odkryła to prawo z Oblicza Jezusa. Przejdźmy do pułapki, która czyha na nas. Można się strasznie oszukiwać. Żyjemy czasem w przeświadczeniu, że oddaliśmy wszystko. Wtedy jest porażka, wszystko się wali. Człowiek wszędzie może zrobić sobie ciepły kącik, nawet w obozie. Św. Teresa nie poprzestaje na pięknych słowach, ale przechodzi do konkretów. Ona ciągle szukała czegoś w Ewangelii. „W jaki sposób okażę swoją miłość, jeśli miłość wyraża się w czynach? Będę rzucać kwiaty: nie przepuścić żadnego małego wyrzeczenia, słowa, spojrzenia i czynić wszystko z miłością” (por. rękopis B). Ta wypowiedź jest źle rozumiana przez nas. Św. Teresę przedstawia się w kwiatach, a ona przecież rozumiała przez to każdą chwilę, którą trzeba przeżyć z aktem miłości. Na tym polega życie bez pustych przebiegów! – to zdanie jest mi bardzo bliskie. Wracam do tego duchem. Przykład z życia św. Teresy. Chciała iść do choinek, bo życie w zakonie było nudne. Ona wie, że tak samo myśli druga siostra. W tym małym geście są dwa zwycięstwa: sprawiła siostrze radość i została fałszywie oskarżona i nie powiedziała ani słowa. Przełożona, kiedy poprosiła siostry o tę czynność, zwróciła się później do Teresy: „wiedziałam, że siostra nie pójdzie do choinek, ponieważ siostra jest strasznie powolna”. Przestań szukać siebie! – słowa wprost do mnie. To jest posługa mycia nóg, posługa niewolnika. Robić małe życie i jeszcze ukrywać się za nimi. Jeszcze jedno wydarzenie z jej życia. Otrzymała pozwolenie od miejscowego biskupa na wejście do Karmelu. Chciała wejść na Boże Narodzenie, ale musiała czekać jeszcze 3 miesiące do Wielkanocy. Jak spędziła te 3 miesiące? „Postanowiłam żyć poważnie. Zrozumiałam cenę czasu, jaką mi dano”. Nie ma odkładania, Bóg daje ci sekundę. Co daje planowanie czasu za dwa dni? Jeśli złapię obecny moment, to złapię całe życie. Zacznij służyć na 120%, a Bóg ci powie, jakie jest Twoje powołanie. Liczy się tylko hodie, dzisiaj! To, co robisz, rób na 120 %! To jest jedyna rzecz warta życia. Warte życia jest to, co Bóg mówi do mnie teraz. W tej chwili nasz sekret zostaje całkowicie odkryty. Póki co w teorii. Ode mnie zależy, czy przełożę go na swoje życie. Zdobywając się na szczerość wyznam, że od czasu do czasu udaje mi się żyć w ten sposób. To są najszczęśliwsze momenty w moim życiu. Jeśli tęsknię za czymś w życiu, to właśnie za tymi chwilami. Dzięki nim naprawdę żyję!