Otóż bogaty młodzieniec pyta Jezusa: „Co mam czynić, aby odziedziczyć życie wieczne?”.
Bezpośrednio przed tym wydarzeniem Marek opisuje inne: oto do Jezusa przyprowadzane są dzieci; uczniowie jednak szorstko zabraniają im dostępu do Pana. Wtedy On napomina apostołów: „Nie zabraniajcie im; takich jest bowiem Królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego” (zob. Mk 10, 13-16).
Obie perykopy wiąże więc to samo pytanie: „kto i w jaki sposób może wejść do Królestwa Bożego?”. Bogaty młodzieniec mówi Jezusowi, że już wiele po temu uczynił: „od swej młodości” przestrzegał wszystkich wymienionych przez Mistrza przykazań Dekalogu. „Czego mi jeszcze brakuje?” – pyta w wersji św. Mateusza (Mt 19, 20).
Tymczasem z kontekstu wyraźnie wynika, że problemem w jego przypadku wcale nie jest to, czego jeszcze nie zyskał (nie wypracował, nie zrobił), lecz to, co stracił!!! Najwyraźniej przestał być dzieckiem. Kto zachowuje w sobie dziecięctwo – ten wchodzi do Królestwa Boga; kto jest bogaczem – nie przeciśnie się ze swoim wielbłądzim garbem przez jego wąską bramę. Bogacz jest przeciwieństwem dziecka.
Najwyraźniej Królestwo nie jest na sprzedaż. Nie można Go kupić. Można za to Je dostać. Otrzymać za darmo. Uprzednio. Z góry. Tak właśnie otrzymuje dziecko: dziecko nie zarabia, dziecko dostaje!
Biedny bogaty młodzieniec. Jakże szybko się zestarzał w swoim stanie posiadania. Jakże szybko uwierzył, że w życiu trzeba twardo i mocno stąpać po ziemi. Jakże szybko przywiązał się do tych możliwości, jakie przed człowiekiem otwiera pieniądz.
I tak myślę o sobie i o swoich wielbłądzich garbach. Obawiam się, że są w jakim stopniu wypełnione, czy po brzegi?! Oby były puste. Pielęgnowanie w sobie postawy dziecięctwa Bożego, opróżnia nasze garby, a wtedy jest realna szansa, że przeciśniemy się przez wąską bramę.