+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Widzimy to na przykładzie Anety i Łukasza, którzy dzisiaj zamierzają zawrzeć sakramentalny związek małżeński.
Pójdźmy jednak do Słowa, żeby to zobaczyć i nabrać osobistego przekonania, bo to wtedy znajdzie przełożenie w naszym życiu.

Znacie idealną rodzinę w Biblii?

Kain i Abel — idealna jest bardzo? „Kain zabił Abla”
Jakub i Ezaw — następni idealiści; „braterski spór o pierworództwo, które ostatecznie zostało sprzedane za miskę soczewicy”
Józef i wszyscy jego bracia — kompletnie idealni; „Józefa bracia chcieli najpierw zabić, ostatecznie sprzedali go Beduinom”.

Dalej są ciekawe małżeństwa: mieszane małżeństwo Rut i Booz. Jest takie małżeństwo, które – jak Mateusz chce przypomnieć w genealogii Jezusa – to przemilcza imię kobiety. Mówi Dawid i dawna żona Uriasza. Jak ją z imienia wspominać, nie? W ogóle, co za rodzina? Skąd się Mesjasz rodzi? Z rodziny, która ma taki oto fragment drogi — cudzołóstwo, kłamstwo, morderstwo, na dodatek morderstwo rękami innych. Związek Dawida z Betszebą na początku jest związkiem śmiercionośnym. Pierwsze dziecko umiera.

Biblia to nie jest historia dla grzecznych dzieci. Z kim Jezus rozmawia? Papież Franciszek zwraca na to uwagę. Jezus rozmawia z Samarytanką. Idź zawołaj męża. Nie mam! Powiedziałaś raz prawdę. Albo kobieta przyłapana na cudzołóstwie. Wiecie, że ten fragment był wyrzucony z najstarszych rękopisów, bo Kościół był zgorszony, że Jezus rozmawia z taką kobietą. Tu się powoli objawia Dobra Nowina.
Dobra Nowina jest taka, że wszystkie te historie: Kaina i Abla, Jakuba i Ezawa, Józefa i jego braci, Rut i Booza, Dawida i Betszeby, Samarytanki, kobiety cudzołożnej; wszystkie te historie są historią zbawienia, ich zbawienia i naszego zbawienia. I to jest działanie Boga, który towarzyszy takim właśnie ludziom.

Rodzi się pytanie: Czy Bóg jest w takiej relacji, czy Go nie ma? Zawsze mam w uszach drugi list do Tymoteusza, jak Paweł mówi do Tymoteusza, by chwalił Boga za wiarę jego matki i babki. A matka żyła w związku z pogańskim mężczyzną i nie poddała Tymoteusza obrzezaniu, jak był małym chłopcem. To Bóg tam jest w tej rodzinie? Jest i uwielbiaj Boga, bo ta wiara przyszła do ciebie przez matkę, taką sobie matkę, bylejaką matkę (wg nas), a dla św. Pawła to była fantastyczna matka.
To nas prowadzi do Ewangelii. Tam jest jedno takie bardzo ważne słowo, a tym słowem jest droga, która pojawia się na każdym odcinku Ewangelii. Np. jesteś ze swoim przeciwnikiem w drodze, na końcu drogi jest osąd. Na pewno tak postępujemy, że osąd jest na końcu tej drogi i nie należy do nas? Po co jest droga? Droga jest po to, żebyś mógł potem spokojnie stanąć przed sędziom. Jak właściwie wejdziesz w siebie, jak właściwie ocenisz siebie, jak właściwie rozeznasz, to będzie moment, kiedy doświadczysz wyzwolenia, uwolnienia. Będziesz mógł stanąć na końcu spokojnie przed Sędziom.

Stanowczo za rzadko mówimy o tej drodze. W życiu mówiłem wiele kazań na ślubach. Bardzo długo wstrzymywałem się przed mówieniem kazania opartego o 5 rozdział listu do Efezjan. To, co jest najważniejszym tekstem teologicznym o małżeństwie, że Chrystus umiłował swój Kościół, wydał za Niego samego siebie. I to podobieństwo małżeństwa do związku Chrystusa z Kościołem. Jaki to jest cudowny tekst, a jaki praktyczny. Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go postawić przed sobą jako niemający skazy, czy zmarszczki, czy czegokolwiek podobnego. Dotarła do mnie taka oto myśl: Jak Chrystus się wydaje za Kościół, to on ma skazy, zmarszczki i wszystko, co jest do tego podobne. Natomiast celem tego związku jest to, żeby na końcu ten Kościół był postawiony przed Panem bez skazy, bez zmarszczki i wszystkiego, co jest temu podobne.

Św. Paweł wiedział o co chodzi w rodzinie z własnego doświadczenia małżeńskiego. Kiedy spotkał Jezusa, był wdowcem. Nie nadużywamy Pawła w tym co mówi, odnosząc jego refleksję do małżeństwa, rodziny. On wiedział, o co chodzi i dzieli się doświadczeniem, a z doświadczeniem się nie dyskutuje. Tego chce każde małżeństwo, rodzina, tego towarzyszenia, które prowadzi do szczęścia.
Tu mamy dwie osoby. Ona ma na imię Aneta. On ma na imię Łukasz. Czy Łukasz jest idealnym kandydatem na męża? Ależ skąd. Może za pięćdziesiąt lat będzie się do czegoś nadawał dzięki temu małżeństwu. A Aneta czy ona jest fantastyczną kandydatką na żonę? Nie, nie jest. Ale Aneta będzie kiedyś fantastyczną żoną, może za 45 lat, albo też pięćdziesiąt. Doskonałość jest punktem dojścia. Nie jest punktem wyjścia. Nie wiem, czemu tak jest, że gdy chodzi o małżeństwo, to my znamy tylko rozróżnienie, albo wszystko, albo nic. To znaczy, człowiek ma się od razu do wszystkiego zastosować, wszystko ma być jasne i czytelne. W każdej innej dziedzinie rozumiemy, że człowiek ma przed sobą obszar pracy. Jak w tańcu, dwa kroki do przodu, krok do tyłu, dwa kroki do przodu, krok do tyłu, chyba że się pomylisz: dwa kroki do tyłu, krok do przodu. Nikogo to nie dziwi w żadnej innej dziedzinie. Małżeństwo – żebyście zawsze byli tacy, jak w dzień ślubu. To jest przekleństwo, nie błogosławieństwo!

Sakrament małżeństwa jest po to, po to ich Jezus wezwał, żeby na koniec życia stanęli przed sobą bez skazy, bez zmarszczki, a my jesteśmy po to jako Kościół, żeby im towarzyszyć. To właśnie robi słowo Boże, ono towarzyszy, nie idealnej rodzinie, tylko takiej, jaka jest. Punktem wyjścia jest życie, są ludzie.
Chrystus wchodzi w życie Anety i Łukasza, ich rodziny Amelii i Franka i chce ich prowadzić dalej ku pełni, ku doskonałości, a my jako wspólnota najbliższych towarzyszymy im w tej drodze do szczęścia.