+48 606 283 414 larafal@interia.pl

Po trzech latach zrozumiałem, co znaczy być księdzem w Kazachstanie. Każdego dnia staję się księdzem… „Fiunt, non nascuntur Christiani” (Stają się, a nie rodzą chrześcijanie) pisał Tertulian, chrześcijański pisarz na przełomie II i III wieku. Staje się nim poprzez Boże Słowo, chociażby to usłyszane przed chwilą (mowa o człowieku uzdrowionym z trądu): „Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło…” Nie rodzimy się chrześcijanami, kapłanami, misjonarzami! Jak stałem się nim poprzez dzisiejszą Ewangelię? Człowiek uzdrowiony nie może nie zaświadczyć o cudzie uzdrowienia, którego doświadcza na sobie. Człowiek uzdrowiony nie pozostaje niezmieniony. Dziękujmy Bogu za to, że mamy stały dostęp do łaski. Mamy kapłanów, wspaniałą świątynię, miejsca pielgrzymkowe, książki do nabożeństwa. Do niedawna nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak ciężko żyje się bez tych źródeł prowadzących do uzdrowienia i przemiany. Mam przed oczami ludzi, którzy opowiadali mi, jak to gromadzili się po domach, rozkładali szaty kapłańskie na ołtarzu i czytali mszę z książeczki albo z własnych kartek, a miejsce przeistoczenia wypełniali ciszą, bo nie było wśród nich kapłana. Na krześle stawiali krzyż i podchodzili do spowiedzi. Kiedy się nad tym zastanawiam, nie mogę zrozumieć, że pomimo braku tych pewnych źródeł uzdrowienia (Eucharystii, spowiedzi), oni stali się, wyrośli na prawdziwych chrześcijan. Przychodzi mi się czasem wstydzić za siebie, że tak mało staję się chrześcijaninem, bo za bardzo żyję tym, że się nim urodziłem.
Jeśli już prawie trzy lata służę Bogu na ziemi misyjnej i dopiero całkiem niedawno zrozumiałem, co znaczy być tam księdzem, to rodzi się pytanie: coś ty tam chłopie robił przez ten czas? Może rozpocznijmy od wyjaśnienia pojęcia misje. Co to są misje? „Głoszenie Ewangelii o Jezusie Chrystusie poprzez zakładanie struktur Kościoła!” (z RM)
To przepowiadanie Ewangelii i zakładanie struktur Kościoła odbywa się przy udziale osób zwanych misjonarzami. To mogą być kapłani, siostry, świeccy. Przepowiadanie Ewangelii i zakładanie Kościoła niby wszędzie jest takie samo, ale w praktyce zależy to od wielu czynników: mentalności, kultury, tradycji, zwyczajów, języka, warunków atmosferycznych. Afryka ma swoją specyfikę, Ameryka swoją i Kazachstan będący w Azji również ma swoje uwarunkowania. Jednym z czynników jest pogoda, o której krąży wiele anegdot. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy, czyli specyfiki misji w Kazachstanie. Przeczytam – moim zdaniem – najważniejszą wskazówkę dla księdza wyjeżdżającego na misję do Azji. Zdanie to pochodzi z adhortacji apostolskiej Ecclesia in Asia (Kościół w Azji), p 23: „Milczące świadectwo życia nadal pozostaje jedynym sposobem proklamowania Królestwa Bożego w wielu miejscach Azji, gdzie zabronione jest wyraźne przepowiadanie i brak jest wolności religijnej lub jest ona systematycznie ograniczana.” W Kazachstanie nie ma procesji Bożego Ciała, na wieżach kościołów nie ma dzwonów, nie katechizuje się w szkołach itd. Nie wynika to z tego, że nie znamy tych tradycji. W tym rejonie świata nie ma miejsca i możliwości na tego typu działalność. Dlaczego? Milczące świadectwo życia! Dla odprawiania mszy świętej wystarczą święcenia, ale dla celebrowania Eucharystii z udziałem wiernych potrzeba już specjalnego zaświadczenia, które nie otrzymuje się od razu. Co w tej sytuacji? Milczące świadectwo życia! Bóg tak pokierował, że zajmuję się budową kościoła. Ludzie często mnie pytają: jak budowa? Nie mogę się poszczycić fundamentami, ścianami czy dachem, ponieważ dwa lata zajmujemy się zbieraniem potrzebnej dokumentacji. Stoi się za tym w urzędach po kilka godzin. Papierów jest już tak dużo, że trzeba było zamówić na nie specjalną szafę. Dwa lata kompletuję dokumentację, a moi poprzednicy prawie 15 lat starali się o pozwolenie na działalność duszpasterską i walczyli o ziemię. Co przez ten czas w tych urzędach? Milczące świadectwo życia! Po trzech latach pobytu zrozumiałem, co znaczy być księdzem w Kazachstanie. Ta świadomość została mi podarowana przez wspomniany dokument, tyle tylko, że w innych słowach: „Misja jest działaniem w kontemplacji i kontemplacją w działaniu. Dlatego misjonarz, który nie posiada głębokiego doświadczenia Boga w modlitwie w swojej pracy misyjnej będzie miał niewielki wpływ duchowy i nie będzie osiągał znaczących wyników”.
Modlitwa to zadanie każdego księdza, ale w Kazachstanie to jedyne zadanie. Jedna z sióstr powiedziała mi w ubiegły poniedziałek po mszy świętej: Księże! Ja oprócz palenia w piecu i modlitwy nic nie robię. Na podstawie słów papieskich, odpowiedziałem jej: Siostra osiągnęła już szczyt w swojej posłudze! Tylko tyle może dać tutejszej rzeczywistości, ale to jest też wszystko, co możemy dać. Kiedy Matka Teresa była w Polsce jeden z kapłanów zapytał ją, jak ona to robi, że wszystkim daje z miłością: Godzina adoracji każdy dzień! – odpowiedziała. Kapłan zaczął się usprawiedliwiać: „ale to niemożliwe! Mam tyle godzin katechezy, grupy, kółka, kancelaria.” Na to usłyszał od Matki Teresy: „Ksiądz potrzebuje już dwie godziny adoracji!” Po prawie trzech latach zrozumiałem, że ja też jestem takim księdzem, który potrzebuje dwóch godzin adoracji dziennie! Tego wymaga ode mnie specyfika miejsca, gdzie pracuję, ale to jest też wszystko, co mogę dać. Dosadnie wyraził to inny tekst ze wspomnianego dokumentu: „W Azji będącej domem wielkich religii, gdzie jednostki i całe narody pragną doświadczenia Boga, Kościół jest wezwany, aby być Kościołem modlącym się, głęboko duchowym!” Kościół w Kazachstanie nazywany potocznie „małą trzódką” na Wschodzie jest coraz bliżej swojego ideału. Przed każdą Eucharystią jest godzina Najświętszego Sakramentu. Ludzie spędzają ze sobą w niedzielę ok. 3 godziny. Do adoracji dochodzi Eucharystia i katecheza. Tam nikt nie skarży się, że jest za długo. Każda wspólnota sześć razy w roku wysyła delegację na nocną adorację do kościoła katedralnego. Niektórzy muszą pokonać 800 km w jedną stronę. Biorą wolne z pracy. Jadą cały dzień, noc adorują i cały dzień wracają. Ile razy byliście na adoracji w waszym kościele, który widzicie z waszych okien?
Nie rodzimy się, lecz stajemy chrześcijanami… W tym miejscu modlę się o to, abyście docenili źródła świętości i uzdrowienia, jakim jest Eucharystia, spowiedź, adoracja. Nie przechodźcie nigdy obojętnie obok Waszej świątyni, bo każde nawiedzenie jest szansą na lepsze życie.
Nie rodzimy się, lecz stajemy kapłanami… Modlę się za siebie, waszych duszpasterzy i za kapłanów, którzy przygotowują się do pracy misyjnej. Modlę się, abyśmy budowali swoje życie i życie wspólnot na kolanach.
Nie rodzimy się, lecz stajemy misjonarzami… O życiu wspólnoty parafialnej decyduje jej otwartość na inne wspólnoty. Wszyscy czerpiemy z takiej komunii. Dajemy to, co mamy i możemy dać. Przyjmujemy to, czego nie mamy bądź utraciliśmy. Z tego miejsca proszę Was o jedną „zdrowaśkę” w intencji małej trzódki na Wschodzie. Przyjmijcie doświadczenie tych ludzi, które w jakimś wymiarze udało mi się przekazać. Droga do pięknego człowieczeństwa prowadzi poprzez przykład życia innych.
Nie rodzimy się, lecz stajemy… Uwierzmy w prawdę, że każdy dzień przybliża nas, umacnia w tym, kim mamy być!