Żal odjeżdżać… Pożegnanie miało swoje brzemię mimo, że jest rozstaniem na krótko. Zobaczymy się w przyszłym tygodniu. Wieczór przed wyjazdem spędziliśmy urodzinowo. Trzeba podkreślić, że w dobrym klimacie. Na urodziny przyjaciela złożyły się dwie rzeczywistości: Eucharystia w Kazachstanie i przyjęcie w Tychach.
W drodze do Szucińska spotkała mnie nieoczekiwana niespodzianka. W samochodzie brakło paliwa… Byłem przekonany, że zdążę dojechać do najbliższej stacji, ale stało się inaczej. Nie wiedziałem, jak zaradzić tej sytuacji. Paraliżowała mnie świadomość spotkania z abp Tomaszem, do którego zostały niespełna 2 godziny. Zadzwoniłem do pracownika z prośbą o pomoc. Nie odmówił, ale wiązało się to dla mnie z czekaniem. Nie potrafiłem zagospodarować tego czasu. Z modlitw odmówiłem jedynie brewiarz. Rozpoczynałem różaniec, ale gubiłem się w trakcie. Mieszało się we mnie uczucie złości z próbą bycia cierpliwym. Okazało się, że brak paliwa był najmniejszym problemem w zaistniałej sytuacji. Wiele czasu pochłonęło usuwanie skutków, jakie spowodował ów brak. Ostatecznie awaria rozciągnęła się na jakieś 5 godzin. Wróciłem wyczerpany i bez sił. Czułem się przegrany! Przekreśliłem też idee spotkania z abp Tomaszem. Okazało się jednak, że w jego programie też nastąpiły zmiany. Ostatecznie razem wjechaliśmy do Szucińska i nawet udało mi się wyprzedzić jego samochód. Nie było potrzeby bycia wcześniej, ale świadomość przegranego czasu stała się historią.